wtorek, 11 czerwca 2013

'WOODSTOCK 2012' 2#

Moja walka...

Już jak jechałam na miejsce to miałam spore wątpliwości co do tego jaką decyzję podjęłam. 'A jeśli to ze mnie?', 'A jeśli chce być taka fajna i po prostu jeździć z dziwnymi ludźmi  i potem opowiadać, że ewangelizowałam na Woodstocku?', 'Ja się nie nadaje... nie przełamię się żeby gadać z tymi ludźmi'...
Ale to jeszcze nie był mój problem... dopiero się rozbijaliśmy, pomagaliśmy budować wioskę motocyklistom i tak naprawdę nasz namiot dopiero był stawiany. I wtedy Filip powiedział 'Słuchajcie, jeszcze Woodstock się nie zaczął co prawda, ale już jest tylu ludzi, że spokojnie możecie iść i spróbować z kimś pogadać.' ... iść spróbować pogadać ? Jak to się robi ?...

Wyszliśmy razem wszyscy wieczorem i zrobiliśmy obchód wokół całego festiwalu. Wszyscy pijani, wszędzie czuć narkotyki, laski totalnie zalane obmacujące się z każdym napotkanym facetem, jakaś impreza na dachu samochodu... bębny i atmosfera schizowa ostro. W końcu jakiś gość wpada w trans, totalnie zalany, zaćpany i kto wie co jeszcze i po prostu robi rozróbę i ... w końcu coś mu się dzieje. Przyjeżdża karetka. Zabierają go. Dookoła faceci leją gdzie popadnie choćbym miała oglądać ich 'wszystko' ich to nie obchodzi...to się przeszłam.
Poszłam spać z myślą, że totalnie się nie nadaję. Jak ja trafię do tych ludzi? Czułam się źle i brudno duchowo. Wszędzie było czuć presję demoniczną. Jak kochać tych ludzi ? Jak do nich podejść ? Czułam się okropnie. Nie mogłam się modlić. W nocy budziłam się kilka razy z zimna, tak przeszywającego, że płakałam w poduszkę. Rano wstawałam obolała i głowa mnie bolała bo całą noc tak wali muzyka,że nie da się jej nie słyszeć.

Moja Kasia Kejt na tle tłumów przy umywalkach
Następnego dnia wieczór, Aga (żona Filpa i też nasza liderka) mówi 'Dobra, dzisiaj też wychodzimy do ludzi' ... a ja tak strrrrrasznie nie chciałam. Tak strrraszliwie. Bałam się i po prostu nie chciałam. Na szczęście była ze mną moja przyjaciółka Kasia, która nawróciła się dwa lata temu u mnie na studiach i jest moją cudowną osobą, z którą jeżdżę w różne dzikie miejsca i wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Kasia miała podobne odczucia, ale nie było po niej aż tak widać. Kasia jest dość dziarska i często szybko potrafi sprowadzić mnie na ziemię. Poszłyśmy do Agi i powiedziałam, jak my mamy w ogóle zacząć rozmowę ? Aga ' Dziewczyny, to jest Woodstock, usiądźcie po prostu na głównym krawężniku i gwarantuje Wam, że 3 min to max i już ktoś się sam do was przysiądzie' . Ok to poszłyśmy. Łaziłyśmy i łaziłyśmy... nie mogłyśmy się zebrać żeby usiąść ! Ja miałam minę 'idźcie se wszyscy, mam już dość, nie mogę się przełamać, chce wracać do domu, wanny i własnego łóżka' Kasia na to 'Aga weź się ogarnij bo albo dzisiaj zaczniemy gadać z ludźmi albo wcale, a w końcu po to tutaj przyjechałyśmy.' Ej... wkurzyłam się, ale miała rację.
Ok.. usiądziemy ,ale jeśli po trzech minutach nikt nie usiądzie obok wracamy. Ok.
1 minuta... 2 minuta... 'hej dziewczyny ! free hugs ! Chcecie się przytulić ?'

Ooo tak bardzo chcemy przytulać się z zapoconym, śmierdzącym gościem, który pewnie się nawalił 5 sekund temu. Aga kochaj ludzi, kochaj ludzi, kochaj 'Nie, nie chcemy ale zawsze możemy z Wami pogadać' I tak właśnie zaczęła się 3 godzinna seria nocnych rozmów na głównym krawężniku na Woodstocku. Było ciemno, gorąco, śmierdząco i DZIWNIE. Meeega głośno, ledwo słyszałam ludzi. Tego wieczoru rozmawiałam ja i Kasia łącznie chyba z 15 osobami. Jak było ? Beznadziejnie. Ludzie nie chcieli totalnie rozmawiać podchodzili żeby się pośmiać albo pokłócić zanim się doszło do tematu wiary można było znieść jajo. Ja się frustrowałam i traciłam wiarę na jakikolwiek sens tego wyjazdu. Jakaś laska całą rozmowę starała mi się udowodnić, że ma najlepsze życie na świecie, wciskając mi w rękę jakiś dziki notatnik w którym strasznie liczyła na mój podpis. Gdy dochodziła do wniosku, że jednak nie jest do końca szczęśliwa i w sumie chciałaby wierzyć w Boga to stwierdzała, że to w sumie za dużo kosztuje i znowu zaczynała się przede mną popisywać. Czułam się jak w wariatkowie. Masa ludzi przychodziła się przytulić, całować albo tylko siedzieć dookoła i słuchać. Tak po prostu. Był tylko jeden wyjątek. Chłopak, który podszedł jako pierwszy z tym który chciał zaliczyć kolejny 'free hug'. Już nie pamiętam jego imienia. Miał 17 lat. I tak jak usiadł przy mnie i Kasi gdy tylko zaczęłyśmy rozmowy tak został już do samego końca. Przeszkadzał, żartował, dobierał się do nas, ale jedno w nim było - naprawdę chciał tego co miałyśmy my. Jego serce wołało o coś czego nawet on sam nie rozumiał, ale nie mógł od nas pójść. Po prostu siedział i słuchał każdej rozmowy. Jednak dla mnie wszystko było jasne. Popełniłam błąd, chciałam chyba sobie coś udowodnić i dlatego tu jestem...

Poszłam spać baaardzo zmęczona psychicznie i fizycznie z poczuciem tego, że cały dzień znowu nie mogłam się modlić. Coś tak bardzo mnie wstrzymywało.
Nie wiedziałam jednak, że Bóg miał swój dziki plan i, że poznany chłopak okaże się długo nie poddawać...

c.d. "Woodstock 2012" 3#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz