sobota, 26 marca 2011

Pani doktor Agnieszka radzi:) Lecz przyczyny a nie objawy. Czyli ... lepiej umrzyj.

"A ci, którzy należą do Chrystusa
Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz
z namiętnościami i żądzami.

Jeśli według Ducha żyjemy,
według Ducha też postępujemy."

Gal. 5, 24-25

Na każdym etapie mojego życia Bóg do tego powraca. Nie można o tym zapomnieć jeśli się chce wzrastać i dojrzewać w miłości i poznaniu Jego osoby, ale także służby i powołania jakie jest dla nas przygotowane.

Czasem dochodzimy do momentu, że wydaje nam się, że już oddaliśmy na prawdę wszystko, że zrezygnowaliśmy z wielu nawyków, grzechów, przyzwyczajeń, rozmów, znajomości, pragnień... ale zazwyczaj przychodzi ten moment, że odkrywamy na nowo " Boże ! Ja jestem w miejscu kompromisu ! Jest tyle miejsc w moim sercu, które ciągle nie należą do Ciebie."
I powiem jedno -> KOCHAM TO MIEJSCE ! Kocham to gdy nie stoję w miejscu, gdy Duch Święty przychodzi i pokazuje mi co ma jeszcze we mnie umrzeć aby Bóg mógł przyjść ze swoim życiem w te miejsca.
Modlę się ostatnio o to aby Duch Święty przyszedł ze swoim światłem do mojego życia i aby moje grzechy stały się jawne i wyszły na światło dzienne abym mogła je widzieć w CAŁOŚCI, w pełni ich istnienia. To znaczy, że nie chcę usuwać tylko tego co widzę w moim życiu jako grzech, ale chcę usuwać jego KORZENIE. Chcę usuwać to co powoduje, że ja zachowuje się w dany sposób, mówię czy myślę. Nie chcę usuwać objawów, ale przyczyny. Chcę widzieć grzech od całych jego korzeni po sam szczyt. Dlatego modlę się o Jego światło aby wyparło moje ciemności i dał mi siłę, mądrość i wytrwałość w wyrzekaniu się grzechu. Ale to często wymaga... -> wyrzeczenia się swoich pragnień, planów, pomysłów, sposobu mówienia, zachowania, myślenia, słuchania muzyki, oglądania filmów... można by tak bardzo długo. WYMAGA ZREZYGNOWANIA Z SIEBIE I ODDANIE TEGO MIEJSCA TEMU, KTÓRY TO ŻYCIE DAŁ.
"W nim było życie, a życie było światłością ludzi.
A światłość świeci w ciemności,
lecz ciemność jej nie przemogła"
Jana 1, 4-5

Tu nie trzeba wielkiego objawienia. Napiszę to co zapewne każdy wie, ale wiem, że Bóg o to krzyczy a my żyjąc w kompromisie mówimy często " i tak już wiele oddałem".

Po pierwsze to jest niesamowite, że to jest TAK proste. Jeżeli oddałam swoje życie Bogu to umarłam dla grzechu. KROPKA. Po prostu. Jeśli oddałeś swoje życie Bogu, nie żyjesz już dla grzechu, grzech nie ma do ciebie prawa. A ty nie masz ochoty w ten grzech wchodzić. Dlaczego więc grzeszymy ??? ... od razu pojawia się to pytanie. Przecież oddałam swoje życie Bogu, dlaczego, więc popadam w grzech.
Przypominam sobie okres w którym się nawróciłam. Faktycznie w moim życiu było na prawdę mało grzechu. I szukam odpowiedzi u Boga, pytam czemu tak to wyglądało? Odpowiedź jest dość prosta. Wtedy jedyna rzecz jaka okupowała moje myślenie był BÓG. W moich myślach był tylko On i to aby o Nim właśnie wszystkim mówić. Więc pytam Boga czemu wtedy był w mojej głowie non stop, a Bóg mówi, bo zaprosiłam Go do swojego serca. hmm...

'najpilniej ze wszystkiego strzeż swojego serca bo z niego tryska źródło życia'

'z obfitości serca usta mówią'

Oznacza to nie mniej nie więcej, tyle, że codziennie musi następować proces decyzji w którym oddajemy nasze serce Bogu. Jakie to proste i jak bardzo wielu z nas o tym, ale kto to robi ? Kto zaczyna swój dzień mówiąc : Boże proszę dzisiaj na nowo zajmij miejsce w centrum mojego serca. Oddal ode mnie wszystkie myśli, które nie są od Ciebie i skup mnie tylko na Tobie i tym byś to Ty zajmował moje serce, myśli, słowa i czyny, amen."

Pokaże Wam ten łańcuszek :) Ten schemat dotyczy zarówno tego co robimy dla Boga i zarówno tego jak powstaje grzech
1. najpierw jest nasze SERCE w zależności od tego czy mamy z Bogiem społeczność, czy się z Nim codziennie spotykamy czy oddajemy Mu codziennie coraz większą jego część czy raczej żyjemy każdego dnia zupełnie tak samo nie podejmując trudów zmiany siebie. To co jest w naszym sercu rodzi --->
2.MYŚLI natomiast albo zakorzeniają się nas w głowie, bądź zostają przez nas usunięte. Ten temat można by bardzo rozwinąć, ale nie to chcę pokazać. Niezależnie czy są to właściwe myśli czy nie one wydadzą owoc. Co oznacza, że wyjdą przez -->
3. USTA, które albo mogą nieść albo śmierć albo życie. W zależności od postawy naszego serca, bo od niego wszystko się zaczyna nasze usta będą nieść dokładnie to co niesie nasze serce. To my na poziomie myśli decydujemy czy pozwolimy temu wyjść czy nie. To od nas zależy czy będzie to żal, gniew, pretensje, przekleństwa, obgadywanie, ocenianie, wyśmiewanie, smutek i frustracja czy raczej radość, błogosławieństwo, pocieszenie, słowa dające wsparcie. A co potem idzie to --->
4. CZYNY, które zazwyczaj (nie zawsze) są spójne z tym co mówimy. I na podstawie tego widzimy CZŁOWIEKA. Mamy na jego temat zdanie/opinie. Uważamy, że jest taką osobą,a nie inną.

To co chcę pokazać to, to że to kim jesteśmy przed Bogiem czyli w naszym sercu, bo to właśnie Bóg zmienia nasze serce stanowi o tym jakim człowiekiem jesteśmy. Czyli stanowi o naszym życiu. Całkiem poważna sprawa co ? Kiedy zacznie się o tym myśleć w ten sposób, pozycja naszej relacji z Bogiem wzrasta na prawdę wysoko i zajmuje ważne miejsce w naszym życiu... ALE TO NIE O TO CHODZI !!!

CHODZI O TO ABY RELACJA Z BOGIEM NIE ZAJMOWAŁA WYSOKIEGO MIEJSCA W NASZYM ŻYCIU, ALE BYŁA NASZYM ŻYCIEM.

" Jeżeli według Ducha żyję, według Ducha też postępuję"
Rozumiecie teraz ? To co napisałam wyżej jest dokładnie interpretacją tego fragmentu. Jeżeli moje życie to miejsce spotkania z Bogiem, gdzie mój Duch ma coś do powiedzenia,a nie moje ciało i emocje to żyję według Ducha ( i tu jest ten cały łańcuszek), jeśli jest na odwrót to nie żyję według Ducha.
To jest sprawdzian dla nas. Sprawdź swoje myśli, słowa, uczynki i będziesz wiedział czy żyjesz wg Ducha czy nie. Bardzo proste.
Co jest niesamowite, to to, że postępowanie, a życie to dwie różne rzeczy bo NIE UCZYNKI CZYNIĄ NASZE ŻYCIE 'ŻYCIEM', ALE RELACJA NASZEGO DUCHA Z BOGIEM. Uczynki to już tylko efekt końcowy.

* oddanie się Bogu --> śmierć dla grzechu, dla ciała i naszych pragnień i planów
* nie żyję zaspakajając potrzeby ciała, ale Ducha, a znam je, bo spędzam czas z Bogiem
* pożądliwości i żądze nie będą prowadzić mnie do grzechu, bo jestem w ciągłej rozmowie z Bogiem. Mogę się zmagać, może być mi ciężko, ale moje myśli nie doprowadzą mnie do grzechu, bo oddałam kontrolę nad nimi Bogu.
* nie uczynki czynią nasze życie życiem, ale relacja naszego Ducha z Bogiem

Nie ma śmierci połowicznej, nie ma kompromisu. Jeżeli nastąpi kompromis na jakiejkolwiek płaszczyźnie naszego łańcuszka to wali się cała reszta i nasze życia doświadcza grzechu. Jezus nie umarł na krzyżu połowicznie. Oddał Ducha ! I dokładnie tak samo my mamy ukrzyżować swoje ciała. Do końca. W zupełności. Oddać WSZYSTKO. A On jest dobry i da nam jeszcze więcej !!! jejaaaaa cudowne !!!

Ostatnio doświadczam tego i wiem, że jeśli na chwilę sobie odpuszczę to w moje życie zaczyna wchodzić grzech. Jednak gdy mój wzrok jest cały czas skupiony na Bogu, to prawda zmagam się, ale odczuwam RADOŚĆ z tego rezygnowania bo widzę Tego dla którego to robię. To jest piękne i to przynosi owoce.

Zacznijmy traktować relację z Bogiem poważnie.
Zacznijmy pozwalać żyć Mu w nas, a nam umierać i dawać Mu więcej miejsca.
ZACZNIJMY ŻYĆ.

napisałabym więcej, jak to wygląda w praktyce i z czym się zmagam i jakie owoce w życiu codziennym to przynosi, ale nikt nie doczytałby do końca :)