sobota, 10 sierpnia 2013

Dziwny jest ten dzień

Są takie dni jak ten, kiedy krople deszczu odbijające się od szyby, dźwięk ciszy przerywany szelestem liści, i kubek herbaty to wszystko co sprawia, że mogę spojrzeć na to co dzieje się dookoła ze spokojem i ... po prostu spokojem. 
Jestem strasznie zmęczona tym rokiem. Intensywnością przeżyć i doświadczeń duchowych. Przyjaźniami, relacjami... studiami. Okolicznościami. Jestem zmęczona wakacjami podczas, których bardzo dużo muszę się uczyć hiszpańskiego aby we wrześniu podejść do poprawki. Załatwianiem spraw na wyjazd za granice, w sumie dwa wyjazdy, bo czuję, że gdzieś wysyła mnie Bóg. Nie mam pieniędzy, czasu i ... jestem zmęczona.
Eejj... kochanie Boga. Kochanie Boga jest piękne. Bardzo. Ale dziś kochanie jest decyzją. Czasem jest tak, że  okoliczności przez jakiś czas dobijają się do głowy i walczą o to aby zwrócić na nie uwagę. Przez wiele lat jako osoba dość wrażliwa i z dużą chwiejnością nastrojów, nauczyłam się je odpierać i polegać na Bogu, który jest Stały i Pewny. Jednak gdy relacja z Bogiem poluźni się choćby trochę, to okolicznością nawet nie muszą walczyć o uwagę - mają po prostu otwarte drzwi. Jedyne co wtedy jest w głowie, to świadomość tego co mnie otacza i jak bardzo nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić. Jak bardzo nie widzę w tym Boga i jak bardzo mi jest ciężko. Płakać się chce jak pomyślę o tym co przede mną. Serio.
Czuję taką słabość. Dochodzi do mnie jak bardzo, przebardzo Bóg jest wszystkim co nadaje mojemu życiu sens. Jak bardzo potrzebuję Jego bliskości. Aż do łez. Jak bardzo życie bez Niego jest złamane i puste. I może jest trudno. Może jest do posrania trudno czasem, do łez, do bólu, ale luuuudzie ! O ile bardziej jest stracone, puste, zniszczone, szare bez Niego.
Nie umiem już zadowolić się chwilowym poczytaniem Biblii, chwilą uniesienia w uwielbieniu, dziesięciominutową wymianą zdań z Nim... nie umiem już cieszyć się tym bo mnie rozrywa w środku, wychodzi krzyk pełen głodu o realność i prawdziwość relacji z Nim.
Co mi po relacjach... co mi po relacjach skoro nie mam relacji z Nim ?

Wczoraj wieczór spędziłam cudowny wieczór z moimi przyjaciółkami - Hanią i Kasią. Patrzyłam na nie. Wieczorem słuchałysmy muzyki podczas burzy i Hania zaczęła tańczyć... po prostu tańczyć. A jedyne co ja widziałam w tym tańcu to był Bóg. Ona tak bardzo kocha Boga, że wszystko co robi opowiada o Nim. Moje serce ścisnęło się w środku, bo jej Duch opowiadał o tym za czym tęskni mój... za Wolnością. Okoliczności będą ciężkie i nie ma co się oszukiwać. Ale w samym środku tej burzy, ja chcę nauczyć się zachowywać pokój, radość i wolność. Nie potrafię tego. Dlatego patrząc na Hanię obudziły się we mnie marzenia i wolności i plany, których nigdy nie zrealizowałam.

Tuż przed wyjazdem do Hani pokłóciłyśmy się z dziewczynami o wyjazd w góry, który wymaga sporej organizacji i dogadania. Każda z nas,z czego ja najbardziej poczułam się zraniona. To było strasznie ciężkie. Ale jedno wiem. Kocham je tak bardzo, że jak piszę o tym to łzy kapią mi na klawiaturę, bo wiem, że one są moimi skarbami, moimi prezentami od Boga. Tak wiele się od nich uczę. Kocham spędzać z nimi czas i doceniać to co nas otacza. Modlić się. Przytulać. Depilować nogi. Gotować. Śpiewać. Kasia nawróciła się dwa lata temu, a Hania rok temu. A ja tak wiele się od nich uczę. Tak wiele...Posiedziałyśmy chwilę w ciszy, ja nie chciałam jechać do Hani. Ale... dziewczyny nie poddały się, nie zrezygnowały. Zawalczyły o radość w naszej relacji. Po prostu się przeprosiłyśmy każda z nas... tak bardzo kocham przyjaźń. Wiem,że kiedy ja nie daje rady to one stoją za mną w modlitwie. Pytają Boga o mnie i nie pozwalają zostać w miejscu smutku. Tak bardzo je kocham.

Adaś (brat Hani), Hania, ja, Kasia
Zjadłyśmy cudowne śniadanie na ganku u Hani i wróciłam do domu. Słucham deszczu i .. tęsknię za Bogiem. Chcę odpowiedzieć na tą tęsknotę ale czasem jest naprawdę ciężko. Ale w końcu po co żyję ? Po to żeby zdać hiszpana ? Po żeby zebrać kasę na wyjazdy ? Po to aby nikt się na mnie nigdy nie pogniewał ? Po to aby zadawalać innych ?...

Żyję po to aby kochać Jego. Żyję po to aby Go poznać, zachwycać się Nim i z tego czerpać radość do wszystkiego i wolność w każdym działaniu. To nie On jest surowy... To my stawiamy sobie granice, których On od nas nie wymaga, a zapominamy o tym o co On najbardziej woła - aby Go kochać. Aby z Nim po prostu być. Aby być przed Nim w szczerości. Aby nie udawać. Aby Go w końcu po prostu kochać ! Słyszę jak Bóg mówi :
"Aga, zostaw to wszystko, kiedy usiądziesz ze Mną być ? Kiedy spojrzysz mi w oczy ? Przecież ja wiem, ja wiem o wszystkim co przechodzisz, czy myślisz, że mógłbym być na to obojętny? Przecież ja Cię kocham. Bądź ze mną tak jak najbardziej masz na to ochotę. Jestem tu cały czas, gotowy aby Ci usłużyć. Pocieszyć, wesprzeć, odpowiedzieć na Twoje pytania i wyprzytulać."


A więc siedzę i słucham deszczu, wtulam się w zapach świeżości deszczowej i ... przytulam się do Tego, który wie przez co przechodzę. Który każdą moją łzę zbiera. Wiem też, że nie zawsze może być od razu lepiej. Czasem jest po prostu czas na łzy. I to wszystko.

Żadna relacja nie zastąpi mi relacji z Jezusem. Kocham moich przyjaciół. Ale On jest moim sensem. Moją miłością. Moim Przyjacielem.