poniedziałek, 17 czerwca 2013

ŚWIEBODZISPODZIANKA :D -

Woodstock skończył się opalenizną, zmęczeniem x1000, uwalonymi i cuchnącymi ciuchami, zgniłymi bułkami pod materacem, kilkoma świetnymi koncertami, dwiema nowymi przyjaźniami na całe życie oraz przeświadczeniem tego, że Bóg ma plan i w swojej miłości i pasji dla mnie doprowadzi mnie do miejsca spełniania marzeń, które sam włożył do mojego serca. 
Poza tym... c'mon byłam na Woodstocku !!! Pokochałam na maaaxa atmosferę wiecznie przybijanych piątek z nieznajomymi, dzielenie się uśmiechami i atmosferą świetnej zabawy na koncertach. Tęsknie za tym miejscem i liczę, że ten rok przyniesie jeszcze więcej przygód. Miejsce z którym wiązałam ciężkie wspomnienia walki o ludzi i relację z Bogiem pod koniec zamieniło się cudowną przygodę na którą czekam już teraz !

Było dokładnie tak duszno i meeeega gorąco jak dwa dni temu. To był ostatniego dnia. Wszyscy już zwijali namioty, powoli zaczynało padać, a my zbieraliśmy śmieci i pomagaliśmy składać obóz Boanergesów. Kminiłam z Kasią jak wrócić do domu...wbrew pozorom to jest wyczyn. Jeśli jednego dnia ok 1mln ludzi wraca z tego samego miejsca to uwierzcie - nasze PKP nie jest w stanie tego udźwignąć. Miałyśmy jakieś plany pakować się do pociągu kolejnego dnia albo ... w sumie same nie wiedziałyśmy. Skrajne zmęczenie, spocenie i ogólny brud serio powoli nie dawało żyć. Ja miałam powoli dość. Byłam serio wykończona i chciałam bardzo wrócić do domu, wejść do wanny, założyć czyste ciuchy i znaleźć porządny czas dla Boga. 
Totalnie zmęczone. To co ze mnie zwisa to Marta :D
Minęły już ok 3 godziny czekania, było ok 16. Miałyśmy jechać pociągiem. Bałam się tak, że o Panie ! Nawaleni i naćpani, podobno noga na nodze i smród. Ale nie było innej opcji. Co najgorsze jeszcze trzeba było przejść kawał drogi z plecakami i gigantycznym namiotem, który w świecie namiotów przypominał pensjonat. I nagle przychodzi Marta i mówi "Dziewczyny, ja jadę do Świebodzina teraz z moim znajomym samochodem. Gdybyście teraz z nami pojechały to podwieziemy was na dworzec i stamtąd do Poznania,a z Poznania już prosto do Warszawy, powinnyście spokojnie zdążyć, mamy serio czas. Poza tym nie będzie iść z tymi bagażami i prosto na dworzec i już pociągi będą dużo mniej zatłoczone i niż stąd. Bo tu nawet nie wiem czy przez okno wejdziecie" ... stan naszego zajarania był wieeeeelki. Duża część naszych znajomych z Wooda jechała do Świebodzina na misję z 'Generacją T' (organizacja młodych ludzi, którzy podczas wakacji rozjeżdżają się po całej Polsce żeby poprzez zajęcia z dziećmi  i organizowaniem i czasu oraz chodzeniem po mieście opowiadać o Jezusie). Namawiali nas żebyśmy jechały z nimi, że będzie super na misji. Ale sorasy, ja byłam tak zmęczona, wiedziałam, że chcę jechać do domu...


Autorką cudownego pomysłu jechania do przez Świebodzin do Warszawy była Marta (Zwierzak). Jedna z Tak właśnie było ze mną i z Martą. Świetnie się razem bawiłyśmy. Ale dopiero od około pół roku odkrywam jak niesamowicie ważne było to żebyśmy się zaprzyjaźniły. Ona była dla mnie wsparciem i pomocą, a teraz ja mogę służyć jej. Ale... Woodstock był tylko początkiem...
Piszę o tym, bo wiem jak często twierdzimy, że w życiu nie doświadczamy cudów,a ignorujemy to kiedy Bóg daje nam drugiego człowieka. Człowieka, którego kocha i za którego umarł. Ej to mnie dotyka. Bóg mi ufa i daje mi przyjaźń, bo wie,że ta dwójka kiedyś będzie się potrzebować i On ma na to swój plan. 
Marta dzikus totalny z  bardzo ciężką historię za sobą a mimo to naprawdę płonąca dla Boga. Jest jedną z kilku osób, które miały tak ciężko, że płakać mi się chce jak tylko myślę o tym co musiała przechodzić. A mimo to totalnie radosna i szalona ! Jeśli chciałam się dobrze bawić na koncercie, wiedziałam, że musi być ze mną Zwierzak. Nie polubiłyśmy się dwa lata temu, kiedy pierwszy raz spotkałyśmy się na Woodzie, ale ! Jak porządne chrześcijańskie dziewczęcia ;) nie okazywałyśmy tego sobie, ale coś było czuć. W tym roku coś było innego... Usiadłyśmy jakoś tak chyba przypadkowo razem w namiocie i zaczęłyśmy jeść wafle z jakąś masą czekoladową :D I po prostu zaczęłyśmy rozmawiać, otwierać się przed sobą i ... przyjaźnimy się ! :D  

Siedzimy w samochodzie...
Grzesiek : Dobra, któą drogą jedziemy ? Możemy jechać na Gorzów i spróbować obejchać tą drogą. To co ?
Trzy laski (ja,Kasia i Marta) : hmm... obojętne :D Byle nie w korku... to może..
Grzesiek : No, ale mówcie bo muszę szybko skręcić
My : W lewo ! W lewo... albo NIE PRAWO !
Tak właśnie... oto tym sposobem wybraliśmy drogę. Jak można było z góry przewidzieć był to 'najlepszy' wybór ever. Staliśmy w korku, którym ciągnęło łącznie ponad pół woodstocku poruszając się średnio 1 metr na 15 min. Tkwiliśmy na maxa ! Ja już w wyobraźni miałam scenę kiedy wbiegam na peron i widzę jak sprzed nosa odjeżdża mi pociąg... staliśmy tak kupe czasu. Z tego co pamiętam ok 2/2,5 h. Dookoła tylko krzyki "woodstock !!!!" i ogólnie atmosfera zacna :D W końcu Grzesiek mówi " Nie wiem czemu tak pojechałem, zawsze jeździłem tą drugą drogą i było ok... tam nigdy nie było korka", ja : "Jak to nie ma, jak tu jest tak wielki to z pewnością tam też jest, wszędzie teraz pewnie aż do jutra będzie zakorkowane"... postanowiliśmy jednak, że nic nie szkodzi zawrócić i sprawdzić. Stanie w miejscu na tej drodze czy innej w sumie nie robiło nam wielkiej różnicy.

Zawróciliśmy. Odcinek drogi, który staliśmy ok 2,5 h przejechaliśmy w 10/15 min :D Pędziliśmy i było cool! Stan zmęczenia i upału był taki, że wszyscy mieliśmy meeeega padake w samochodzie. Śpiewaliśmy woodstockowe hity i starałyśmy się z Kasią mieć nadzieje, że jeszcze dziś weźmiemy prysznic i pójdziemy spać we własnym łóżku...Poza tym meeeega chciało mi się do toalety, a do Świebo było jeszcze daaaaleko !  Dookoła były takie górki i lasy, więc... pomyślałam "ok, nie wytrzymam, wbiegnę na tą górkę, zbiegnę w dół i potem se spoko wrócę w końcu to jest korek" co z tego, że mój geniusz nie przewidział, że to jest dwupasmówka i, że korek jest tylko do remontu. O Panieeee !!! Pobiegałam do tego lasu i nie ukrywam, to było akurat bystre z mojej strony, ale ! Ja nie mogłam znaleźć naszego samochodu w korku !!!! Panieeee, szukałam serio, szukałam prawie jak oblubienica oblubieńca w PnP. Dostałam ostrej paniki szczególnie, że nie wzięłam telefonu ! Także... biegłam wzdłuż korka, który już wcale taki zakorkowany nie był....

Dokończenie story ze Świebodzinejro w kolejnym poście, a tutaj filmik z samochodu, który pokazuje stopień zmęczenia jaki nas dopadł :D enjoy !






niedziela, 16 czerwca 2013

Upadek czy Zwycięstwo ?

"Bez względu na to, co teraz przeżywasz, zachęcam cię abyś usłuchał wezwania Dawida i wywyższył Boga. Jeśli utknąłeś w koleinach i rutynie codziennego życia i twoje uwielbienie jest pozbawione pasji, jeśli od dawna już nie słyszałeś Bożego głosu, jeśli życiowe okoliczności wydają ci się zbyt wielkie, by je pokonać, odłóż wszystko na bok i zacznij pościć. I nie ma  znaczenia, czy będzie to post jedno - czy kilkudniowy, całkowity czy częściowy -najważniejsze jest pragnienie serca, by nakarmić Boga twoim uwielbieniem i ofiarą."  ("Post" Jentezen Franklin )

Bardzo mnie to dotyka. Wierzę, że wiele osób teraz jest w miejscu dziwnej suszy i braku rozwiązań dla pewnych sytuacji. A na pewno ja jestem tą osobą. Ale Bóg ma rozwiązanie. Ciężko mi to mówić, ale wierzę w Jego moc i to, że jest gotowy by przyjść i prowadzić mnie gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię. Ale ja nie chcę być w tej trudności bierna. Chcę to wykorzystać do tego by na nowo jeszcze bardziej radykalnie pójść za Bogiem. Jeśli diabeł myślał, że zniszczy mnie przez to co się dzieje i jak wyglądają moje trudności z w relacji z Bogiem to, ja się temu przeciwstawiam i składam swoje ciało jako ofiarę żywą i miłą Bogu i będę pościć o rozwiązania dla mojego życia. I Pan przyjdzie i przełamie to z czym się zmagam, da mi radość i wolność i poznam Jego wolę dla mojego życia bo tak mówi Jego Słowo. Mój Bóg jest Bogiem wiernym, oczekuję przełomów i doświadczę ich. To co diabeł chciał wykorzystać jako miejsce upadku, ja pozwolę Bogu nazwać miejscem zwycięskiej bitwy. Będę silniejsza, dojrzalsza, mądrzejsza i bliższa Jemu. Składam swoje ciało jako ofiarę żywą.




"Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże,
abyście składali ciała swoje jako ofiarę 
żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być 
duchowa służba wasza.
A nie upodabniajcie się do tego świata,
ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego,
abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą,
co jest dobre, miłe i doskonałe."

Rz. 12,1-2


środa, 12 czerwca 2013

'WOODSTOCK 2012' 1#

W ogóle to dlaczego Woodstock ? ...

Od około 7 lat moim marzeniem było - muszę tam być ! Byłam wtedy małą harcereczką radośnie biegającą przez trzy tygodnie, pośród wysokich drzew, zachwycającą się miękkością trawy pod stopami wymyślając przy tym nocne żarty podczas wymykania się z obozu.
Nie mogłam jechać na Woodstock ponieważ co roku dokładnie w tym samym czasie miałam obozy harcerskie z których nie było opcji rezygnować. Ale nigdy nie odpuściłam sobie tego celu i wiedziałam, że w końcu pojadę. Ale po co ? ...
Moja przyjaciółka pojechała na Woodstock razem z klubem motocyklistów "Boanerges", bo tam miała być bezpieczna miejscówka, jedzenie i prysznice. Pojechała tam z naszą wspólną przyjaciółką... ja w tym czasie byłam na obozie, ale czekałam niecierpliwie aż dostanę jakąś wiadomość od K. jak jej się podoba i jak ogólnie wygląda festiwal. Dostaję sms-a mniej więcej tej treści " Aga jest strasznie... głośno, upał, w nocy nie można spać bo muzykę słychać na maxa, do tego jakieś akcje niebezpieczne i brudno".  Ja po dostaniu tego sms-a pomyślałam...Jej SUPER !!! Współczułam jej, jak tylko powinna współczuć przyjaciółka, ale wiedziałam, że JA TAM MUSZĘ BYĆ. To były moje klimaty.
Mijały lata ja miałam obozy harcerskie, potem wyjechałam do Anglii na 3 miesiące wakacji i rok po roku nie wychodziło. Ale pomimo tylu lat ciągle miałam to pragnienie - muszę tam być !

W końcu rok temu pojechałam na Slot Art Festival. I stwierdziłam, że jak już tam byłam to Woodstock muszę zaliczyć ! Po Slocie pojechałam na działkę nad jeziorem i ... na maxa mi się odechciało ! Leżałam sobie na materacu na środku jeziora, piekłam się na słońcu, jadłam arbuza, a wieczorami siedziałam na brzegu jeziora i zachwycałam się pięknem przyrody. Już postanowiłam, że nie jadę, bo ludzi nie znam, bo w sumie to mi tu dobrze, że się też trochę boję nowych wyzwań i tak się modliłam i powiedziałam "Boże jakoś nie mam przekonania, to może nie powinnam jechać, ale jakby co, to drzwi otwarte".
4 dni przez Woodem zadzwoniła do mnie znajoma i zaczęła mnie namawiać, pomimo tego, że i tak byłybyśmy zupełnie w innych miejscach nie spotykając się, ale zaczęła mnie namawiać. I wtedy pomyślałam " Aga ty leniu ! Tyle lat chciałaś jechać i nie mogłaś, a teraz gdy możesz to nie pojedziesz tylko dlatego, że ci tak dobrze nad jeziorem?!" I tak konwersacji sama ze sobą postanowiłam - JADĘ !

Ale to nie o zeszłej przygodzie z Woodstockiem chcę opowiedzieć, ale o tegorocznej. Jednak gdybym wtedy nie pojechała nie poznałabym ludzi z którymi mogłam jechać już w zupełnie innej roli, robiąc rzeczy, które przerosły moje oczekiwania... a już na pewno wyobrażenia.I powiem tylko tyle z jakiegoś powodu nosimy w sercu pewne pragnienia i nie stają się one słabsze z biegiem lat. Z jakiegoś powodu tam tkwią i jakkolwiek niewykonalne się wydają, albo dziwne to z jakiegoś powodu tam są. Czasem może trzeba czekać 7 lat żeby się okazało jak istotne może być takie pragnienie... Napisałam tą całą historię aby pokazać, że czasem nie trzeba czekać na bardzo wyraźny boży głos albo proroctwo od proroczych sław naszego kraju. Czasem po prostu masz pragnienie. Zwykłe pragnienie. To może wydawać się jak najbardziej prozaiczne. Ale brakuje nam odwagi, a czasem zwykłej ochoty do działania i w ten sposób nasze życie niczym się nie wyróżnia, nic się nie zmienia.
Chcemy widzieć wielkie rzeczy w naszym życiu, ale brakuje nam odwagi, motywacji, zwykłej chęci aby podjąć wyzwania i pójść za czasem bardzo cichym głosem Ducha Świętego.

Aby widzieć zmiany, trzeba podjąć decyzje, które te zmiany przyniosą.

W 2013 pojechałam drugi raz na Woodstock. Tym razem już nie z moją poprzednią ekipą, ale ze Steigerem (misyjna szkoła biblijno-ewangelizacyjna, która działa w szczególnie trudnych środowiskach i pomaga przy koncertach 'No Longer Music'). Mocno alternatywni ludzie powiedziałabym ;) Bardzo ciekawi i bardzo zdeterminowani aby iść za Bogiem. Nasz plan był taki : iść na Woodstock i po prostu o każdej porze dnia i nocy być otwartym na to aby rozmawiać z ludźmi i pokazywać im Jezusa takim jakim jest, a nie takim jakim pokazuje im kościół...

Jako ekipa nie mieliśmy miejsca 'zaczepienia' gdzie można by było zaprosić ludzi, porozmawiać z nimi... jakoś po tych rozmowach nawiązać kontakt. Okazało się, że Filip (nasz lider) ma wielki wojskowy namiot taki na ok 50 osób. Zawaliście się ucieszyliśmy i radośnie chcieliśmy go rozstawić, ale .... to było bardzo słabe miejsce. Ludzie praktycznie musieliby nas szukać. A na Woodzie liczy się to co WIDAĆ lub SŁYCHAĆ. A mieliśmy dość sporą konkurencję, biorąc pod uwagę choćby Krisznowców :D Jednak nie było innej opcji i nie mogliśmy nic zmienić, więc po prostu spotykaliśmy się tam na modlitwy i uwielbienia... dosłownie po dwóch dniach, dzień przed oficjalnym rozpoczęciem Wooda, okazało się, że musimy oddać to miejsce, bo ta ziemia do kogoś należy i musimy się przenieść. "CO?!" Ciekawe gdzie... Ale Bóg wiedział.

Dzień przed rozpoczęciem Bóg przeniósł nas z miejsca schowanego w krzakach na uboczu na główną drogę, która prowadziła na Woodstock. To jest mój Bóg ! Codziennie mijały nas setki tysięcy ludzi !!! Każdy kto chciał się dostać na festiwal musiał minąć nasz namiot. A ponieważ był chłodnym i zacienionym miejscem woodstockowe dzikusy nie miały wyjścia, musiały się zatrzymać xD  W rezultacie nasz namiot pękał w szwach.

O ile uważaliśmy to za początek sukcesów, dla mnie jednak to był początek walki, która wiedziałam, że nadejdzie ...

c.d. - 'Woodstock 2012' 2#





wtorek, 11 czerwca 2013

'WOODSTOCK 2012' 2#

Moja walka...

Już jak jechałam na miejsce to miałam spore wątpliwości co do tego jaką decyzję podjęłam. 'A jeśli to ze mnie?', 'A jeśli chce być taka fajna i po prostu jeździć z dziwnymi ludźmi  i potem opowiadać, że ewangelizowałam na Woodstocku?', 'Ja się nie nadaje... nie przełamię się żeby gadać z tymi ludźmi'...
Ale to jeszcze nie był mój problem... dopiero się rozbijaliśmy, pomagaliśmy budować wioskę motocyklistom i tak naprawdę nasz namiot dopiero był stawiany. I wtedy Filip powiedział 'Słuchajcie, jeszcze Woodstock się nie zaczął co prawda, ale już jest tylu ludzi, że spokojnie możecie iść i spróbować z kimś pogadać.' ... iść spróbować pogadać ? Jak to się robi ?...

Wyszliśmy razem wszyscy wieczorem i zrobiliśmy obchód wokół całego festiwalu. Wszyscy pijani, wszędzie czuć narkotyki, laski totalnie zalane obmacujące się z każdym napotkanym facetem, jakaś impreza na dachu samochodu... bębny i atmosfera schizowa ostro. W końcu jakiś gość wpada w trans, totalnie zalany, zaćpany i kto wie co jeszcze i po prostu robi rozróbę i ... w końcu coś mu się dzieje. Przyjeżdża karetka. Zabierają go. Dookoła faceci leją gdzie popadnie choćbym miała oglądać ich 'wszystko' ich to nie obchodzi...to się przeszłam.
Poszłam spać z myślą, że totalnie się nie nadaję. Jak ja trafię do tych ludzi? Czułam się źle i brudno duchowo. Wszędzie było czuć presję demoniczną. Jak kochać tych ludzi ? Jak do nich podejść ? Czułam się okropnie. Nie mogłam się modlić. W nocy budziłam się kilka razy z zimna, tak przeszywającego, że płakałam w poduszkę. Rano wstawałam obolała i głowa mnie bolała bo całą noc tak wali muzyka,że nie da się jej nie słyszeć.

Moja Kasia Kejt na tle tłumów przy umywalkach
Następnego dnia wieczór, Aga (żona Filpa i też nasza liderka) mówi 'Dobra, dzisiaj też wychodzimy do ludzi' ... a ja tak strrrrrasznie nie chciałam. Tak strrraszliwie. Bałam się i po prostu nie chciałam. Na szczęście była ze mną moja przyjaciółka Kasia, która nawróciła się dwa lata temu u mnie na studiach i jest moją cudowną osobą, z którą jeżdżę w różne dzikie miejsca i wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Kasia miała podobne odczucia, ale nie było po niej aż tak widać. Kasia jest dość dziarska i często szybko potrafi sprowadzić mnie na ziemię. Poszłyśmy do Agi i powiedziałam, jak my mamy w ogóle zacząć rozmowę ? Aga ' Dziewczyny, to jest Woodstock, usiądźcie po prostu na głównym krawężniku i gwarantuje Wam, że 3 min to max i już ktoś się sam do was przysiądzie' . Ok to poszłyśmy. Łaziłyśmy i łaziłyśmy... nie mogłyśmy się zebrać żeby usiąść ! Ja miałam minę 'idźcie se wszyscy, mam już dość, nie mogę się przełamać, chce wracać do domu, wanny i własnego łóżka' Kasia na to 'Aga weź się ogarnij bo albo dzisiaj zaczniemy gadać z ludźmi albo wcale, a w końcu po to tutaj przyjechałyśmy.' Ej... wkurzyłam się, ale miała rację.
Ok.. usiądziemy ,ale jeśli po trzech minutach nikt nie usiądzie obok wracamy. Ok.
1 minuta... 2 minuta... 'hej dziewczyny ! free hugs ! Chcecie się przytulić ?'

Ooo tak bardzo chcemy przytulać się z zapoconym, śmierdzącym gościem, który pewnie się nawalił 5 sekund temu. Aga kochaj ludzi, kochaj ludzi, kochaj 'Nie, nie chcemy ale zawsze możemy z Wami pogadać' I tak właśnie zaczęła się 3 godzinna seria nocnych rozmów na głównym krawężniku na Woodstocku. Było ciemno, gorąco, śmierdząco i DZIWNIE. Meeega głośno, ledwo słyszałam ludzi. Tego wieczoru rozmawiałam ja i Kasia łącznie chyba z 15 osobami. Jak było ? Beznadziejnie. Ludzie nie chcieli totalnie rozmawiać podchodzili żeby się pośmiać albo pokłócić zanim się doszło do tematu wiary można było znieść jajo. Ja się frustrowałam i traciłam wiarę na jakikolwiek sens tego wyjazdu. Jakaś laska całą rozmowę starała mi się udowodnić, że ma najlepsze życie na świecie, wciskając mi w rękę jakiś dziki notatnik w którym strasznie liczyła na mój podpis. Gdy dochodziła do wniosku, że jednak nie jest do końca szczęśliwa i w sumie chciałaby wierzyć w Boga to stwierdzała, że to w sumie za dużo kosztuje i znowu zaczynała się przede mną popisywać. Czułam się jak w wariatkowie. Masa ludzi przychodziła się przytulić, całować albo tylko siedzieć dookoła i słuchać. Tak po prostu. Był tylko jeden wyjątek. Chłopak, który podszedł jako pierwszy z tym który chciał zaliczyć kolejny 'free hug'. Już nie pamiętam jego imienia. Miał 17 lat. I tak jak usiadł przy mnie i Kasi gdy tylko zaczęłyśmy rozmowy tak został już do samego końca. Przeszkadzał, żartował, dobierał się do nas, ale jedno w nim było - naprawdę chciał tego co miałyśmy my. Jego serce wołało o coś czego nawet on sam nie rozumiał, ale nie mógł od nas pójść. Po prostu siedział i słuchał każdej rozmowy. Jednak dla mnie wszystko było jasne. Popełniłam błąd, chciałam chyba sobie coś udowodnić i dlatego tu jestem...

Poszłam spać baaardzo zmęczona psychicznie i fizycznie z poczuciem tego, że cały dzień znowu nie mogłam się modlić. Coś tak bardzo mnie wstrzymywało.
Nie wiedziałam jednak, że Bóg miał swój dziki plan i, że poznany chłopak okaże się długo nie poddawać...

c.d. "Woodstock 2012" 3#

poniedziałek, 10 czerwca 2013

'WOODSTOCK 2012' 3#

Obudziłam się rano i czułam się paskudnie. Załamana. Nikt nie przeprowadził z nami poważnej rozmowy o Bogu i ciężko było jakkolwiek dotrzeć do ludzi. Nie chciałam ich naciskać. Nie chciałam zmuszać. Czułam, że nie jestem w miejscu do jakiego powołał mnie Bóg i po prostu starałam się sobie coś udowodnić.

Woodstockowicze w naszym namiocie
W ciągu dnia mieliśmy dyżury w namiocie. Robiliśmy jedzenie rano aby ludzie z którymi rozmawialiśmy wieczorem, mieli miejsce do którego mogą wrócić aby gdy już przemyślą pewne sprawy mogli z nami o nich pogadać. Czasami musieli wytrzeźwieć. Czasami naprawdę przychodzili z głębokimi przemyśleniami, złamani tym co się działo. Chcieli zmian. A już tak poza tym, miejsce na Woodzie w którym jest cień i żarcie jest BEZCENNE. Choćby nie wiem co tam było najgorsza muza, kicz i disco polo ludzie wejdą. Taka zasada i już :D A zatem zwabialiśmy ludzi podstępem - na żarcie. "Ale jak to za darmo?! To możemy przyjść ze znajomymi?" Tak zawsze się zaczynało, ludzie nie wierzyli, że chcemy za darmo dawać im żarcie. Biblia mówi, że 'po miłości wzajemnej nas poznają' i właśnie taką postawę chcieliśmy przyjąć. Podczas jedzenia po  prostu gadaliśmy z ludźmi, jedni bardziej otwarci drudzy mniej. Zawsze coś wartościowego można było wynieść. Ja jednak miałam wielką blokadę, czułam się totalnie przegrana i ciężko było mi złapać pozytywne spojrzenie na cokolwiek. 

I wtedy Bóg postanowił zaskoczyć mnie najbardziej. Od początku jak tylko już przyjechałam na Woodstock i zaczęliśmy gadać z ludźmi ze Steigera (oni nie mówią po polsku, jest to mieszanka ludzi z Brazyli, Stanów, Rosji i wiele innych) to moją uwagę zwróciła jedna dziewczyna. I znowu można powiedzieć - przypadek, ale ja wiem, że to Duch Święty już wtedy chciał mi coś pokazać. Czułam, że muszę ją bliżej poznać, że chce jej coś opowiedzieć, że chce aby ona opowiedziała mi... 
I tego właśnie dnia Paige siedziała razem ze mną w namiocie. Zaczęłyśmy gadać, okazało się, że jest ze Stanów i, że bardzo radykalnie zdecydowała się iść za Jezusem jakiś czas temu. Paige jest mniej więcej w moim wieku. Zaczęłyśmy rozmawiać i po prostu gdy patrzyłam na nią widziałam tą pasję ! Taką niesamowitą pasję dla Jezusa, radykalizm i poddanie Duchowi Świętemu, a jednocześnie taką delikatność. Zaczęłyśmy się przed sobą otwierać i postanowiłyśmy się o siebie pomodlić. Już podczas rozmowy czułam zmianę atmosfery duchowej, jakiś ciężar ze mnie schodził, coś się zmieniało. Paige zaczęła się modlić i Bóg dawał jej obrazy na mój temat. Tak bardzo mnie to dotykało, że płakałam i płakałam - przyszedł mój przełom. Skończyłyśmy modlitwę i rozmowę i już wiedziałam, że dzisiaj będzie inaczej. 

Wieczorem postanowiłyśmy z Kasią zrobić kartony z konkretnymi napisami. Jest taka 'metoda' nazwijmy to;) że siadasz sobie na tym już znanym krawężniku z takim kartonem i ludzie po prostu sami do Ciebie podchodzą pogadać. Ludzie ogólnie wymyślają masę rzeczy 'całusy za free', ' wrzuć cokolwiek ci się nie przyda', 'szukam żony' itp. Ja pytałam Boga co ja mam napisać. Nie chciałam już mieć pustych długich rozmów o niczym, chciałam gadać z ludźmi, którzy z góry będą wiedzieć dlaczego tu siedzę. I Duch Święty dał mi taki napis ... 

CO JEST NAJWAŻNIEJSZE ?
A) MIŁOŚĆ      B) RELACJE       C) BÓG

I to było właśnie to ! Usiadłam z nim na chodniku. I siedziałam bite ponad 4 godziny ! Ludzie przechodzili masowo, większość krzyczała odpowiedź i szła dalej, ale cała reszta zatrzymywała się i rozkminiała o co chodzi. Najpierw krzyczeli jedną odpowiedź, ale dochodzili do wniosku, że przecież nie ma relacji bez miłości, więc może dwie są poprawne. W ten sposób wyeliminowałam osoby, które tylko chciały podrywać oraz te które nie miały głębszych rozkmin poza tym ile jeszcze dzisiaj wypić. Opiszę krótko tylko kilka osób, które najbardziej zapadły mi w pamięć. 

Paweł - przyszedł podrywać, ale kiedy się okazało, że nie mam zamiaru słuchać jego komplementów, flirtować i cieszyć się pod nosem, że jest bardziej niż miły zczaił, że może chodzi faktycznie o coś więcej. Zaczął opowiadać o swoim podejściu do kościoła, tym co dzieje się u niego w domu i jak bardzo bolą go pewne rzeczy. Z chłopaka w stuprocentach pewnego siebie, podrywacza na maxa, siedział przede mną złamany chłopak, który przyznał się, że jest pozerem, który działa tak by towarzystwo go akceptowało i aby nie wyróżniać się za bardzo niczym i mieć swoją pozycję. Przyznał, że nie kręcą go szybkie romanse i imprezy, ma dość łatwych dziewczyn i dlaczego nie ma więcej takich, które tak trudno zdobyć. Powiedział, że ciężko mu znaleźć sens... to była dobra rozmowa. Opowiedziałam mu moją historię i podejście do życia. Nie pomodlił się ze mną, ale powiedział, że będzie pamiętał to, że w końcu otworzył się przed kimś i odkrył siebie. 

Z kartonem, herbatą, gotowa na krawężnik xD
Dawid - rozmowa trwała 3 godziny, nigdy go nie zapomnę. Chciał popełnić samobójstwo. Bardzo ciężkie życie. Opowiedział mi wszystko o swoim historii i dylematach. Bardzo inteligentny chłopak. Podczas rozmowy był koncert na który czekał przez cały Woodstock. Poszedł na jeden kawałek i wrócił do mnie mówiąc "ej bałem się, że mnie olejesz i pójdziesz, musimy dokończyć tą rozmowę" i już nie wrócił więcej na koncert. Na koniec rozmowy powiedział : " Przez całe moje życie miałem dwie poważne rozmowy kiedy otworzyłem się i byłem totalnie szczery. Nikt nie potrafił mnie słuchać ani wczuć się w moją sytuację. To jest moja druga rozmowa na moje całe życie i nigdy jej nie zapomnę. Chcę wierzyć jak Ty i będę szukał Boga, dziękuję."

No name - nie pamiętam jego imienia ! No jak nic nie pamiętam ! Ale to jest mój kumpel, który był jako pierwszy w moją nieudaną noc ewangelizacji. Cała rzecz polega na tym, że on po prostu był. Zawsze. Czekał aż pojawię się na krawężniku i po prostu słuchał. Za każdym razem kiedy opowiadałam świadectwo, on był. Czasami dorzucał komentarz 'ej zapomniałaś powiedzieć o tym!' i mówił innym, że warto posłuchać, bo on już słucha chyba 20 raz i za każdym razem chce mu się płakać. Bardzo niedowartościowany chłopak, który szukał akceptacji... bardzo mnie dotykała jego potrzeba Ojca i szukanie Boga z jednoczesnym cały czas zaprzeczaniem, że istnieje. Strasznie pogubiony i strasznie kochany. Nie modliłam się z nim. Ale to co mu dałam to poczucie akceptacji, lubienia i tego, że cokolwiek robi i decyzje podejmuje to zawsze może wpaść na krawężnik pogadać. 

Mikołaj - to jest moja ulubiona historia ! Chłopak był trzeźwy (to już było miłe) i mądre oczy miał. Na początku po prostu słuchał. Postawa - nauką w sumie można wiele wytłumaczyć i ja się tym interesuje. A z drugiej strony podejście bardzo wrażliwe i z dużym szacunkiem do ludzi i poglądów. Powiem tak. Mase czasu siedział. Bardzo słuchał i podczas mojej rozmowy z nim, rozmawiało ze mną z jakieś 5 osób, ale po tych chyba 3 godzinach. Mikołaj stwierdził : 'ej czuję coś. jest jakaś prawda w tym co mówicie. dotyka mnie to. chyba też chcę tego' Razem z Kasią jak dzikie i szalone się ucieszyłyśmy. Pomodliłyśmy się i dałyśmy Biblię zapraszając na poranne śniadanie... Mikołaj przyszedł !!! Powiedział co przeczytał wieczorem i co zwróciło jego uwagę w Biblii, miał też niesamowity sen, który sam sobie na dodatek wytłumaczył! Wiedziałam, że jeżeli choćby on miał być tą jedyną osobą, dla której miałam przyjechać na woodstock to było warto. Jak bardzo było warto !!!

Paige, razem z częścią zespołu NLM
Ogólnie bardzo skróciłam te historie. Wiele nie opowiedziałam. Ale powiem, że modliłam się z Kasią o uzdrowienia rodzin kilku osób, o przyjęcie Boga, przeprowadziłam dziesiątki rozmów podczas, których ludzie płakali i postanawiali zmienić swoje życie, dawałam miłość ludziom, których nikt nie chciał kochać. Robiłam kanapki i cieszyłam się, że mogę tak usługiwać tym ludziom, grałam na gitarze przed naszym dzikim namiotem. Gadałam z księżami i cieszyłam się, że popierają naszą działalność pomimo różnicy wyznań.

Ze Zwierzakiem ! koncert szaaaaaał
Chodziłam na koncerty i świetnie się na nich bawiłam ! Nawiązałam przyjaźnie na całe życie. Mam kontakt z Paige do tej pory, a mija już prawie rok. Paige czuje, że Bóg postawił ją w moim życiu aby się o mnie modliła i robi to regularnie i co jakiś czas wysyła mi wizje jakie ma podczas modlitwy oraz słowo, które mówi jej Bóg do mnie i o mnie. Była teraz na trasie koncertowej NLM w Polsce i widziałam się z nią. Poznałam się blisko z Martą, która myślałam, że mnie nie znosi a ona myślała to samo o mnie. Jest to moja znajomość wakacji 2012 ! Ale to w kolejnym wpisie.

Powiem tylko tyle. Posłał mnie tam Bóg. I wlał to pragnienie w moje serce 7 lat temu. Miałam mase okazji aby nie pojechać. Mogłam to uznać za moją zachciankę. Ale nie zrobiłam tego. Kiedy już byłam diabeł próbował oszukać mnie i zniechęcić. Ale nie poddałam się. Ile razy w życiu poddajemy się tylko dlatego bo spotykają nas na drodze przeciwności ? Ile bym straciła gdym się postanowiła poddać ? Ile ominęło by mnie i ludzi, którym mogłam pomóc. 

Poza tym kolorowe historie i huczne świadectwa mają za sobą wiele szarości, codzienności i zmagania. Przygoda na woodstocku brzmi fajnie z zasady, jednak prawda jest taka, że każdego ranka trzeba wstać i walczyć o swój czas z Bogiem gdy dookoła wszędzie są ludzie i namioty, upał jest nie do zniesienia, ludzie naprawdę są bardzo pijani i bywa niebezpiecznie, czasami najzwyczajniej w świecie siada psychika, a po nocy gadania z ludźmi czuć doła i świadomość tego, że ten świat naprawdę ginie, ale wiem jedno ...jest warto. Jest warto bo chce mieć szalone i kolorowe życie z Bogiem, nawet jeśli początki są szare i wyczerpujące, chcę bo ... 

Każdy z nas pisze swoją historię z Bogiem. Nikt nie zajmie Twojego miejsca. Jesteś wyjątkowy i unikalny. Poddaj się Bogu. On wie. Naucz się Go słuchać, a Twoje życie nigdy nie będzie nudne. Po prostu. To nie wymaga wiele. Po prostu spędzaj czas ze swoim Bogiem i On sprawi, że zaczniesz słyszeć rzecz i widzieć plany dla Twojego życia, które sprawią, że nikt nie powie, że Twój Bóg jest nudny. 

Nie poddawaj się. Jesteśmy stworzeni do wielkich rzeczy dlatego, że nasz Bóg jest wielki.

Moja historia Woodstockowa nie kończy się jednak w tym miejscu... Jezus miał inny plan...i o tym następny wpis.

P.S.
Za niedługi czas skleję filmik z Woodstocku i wstawię :D promise !