poniedziałek, 17 czerwca 2013

ŚWIEBODZISPODZIANKA :D -

Woodstock skończył się opalenizną, zmęczeniem x1000, uwalonymi i cuchnącymi ciuchami, zgniłymi bułkami pod materacem, kilkoma świetnymi koncertami, dwiema nowymi przyjaźniami na całe życie oraz przeświadczeniem tego, że Bóg ma plan i w swojej miłości i pasji dla mnie doprowadzi mnie do miejsca spełniania marzeń, które sam włożył do mojego serca. 
Poza tym... c'mon byłam na Woodstocku !!! Pokochałam na maaaxa atmosferę wiecznie przybijanych piątek z nieznajomymi, dzielenie się uśmiechami i atmosferą świetnej zabawy na koncertach. Tęsknie za tym miejscem i liczę, że ten rok przyniesie jeszcze więcej przygód. Miejsce z którym wiązałam ciężkie wspomnienia walki o ludzi i relację z Bogiem pod koniec zamieniło się cudowną przygodę na którą czekam już teraz !

Było dokładnie tak duszno i meeeega gorąco jak dwa dni temu. To był ostatniego dnia. Wszyscy już zwijali namioty, powoli zaczynało padać, a my zbieraliśmy śmieci i pomagaliśmy składać obóz Boanergesów. Kminiłam z Kasią jak wrócić do domu...wbrew pozorom to jest wyczyn. Jeśli jednego dnia ok 1mln ludzi wraca z tego samego miejsca to uwierzcie - nasze PKP nie jest w stanie tego udźwignąć. Miałyśmy jakieś plany pakować się do pociągu kolejnego dnia albo ... w sumie same nie wiedziałyśmy. Skrajne zmęczenie, spocenie i ogólny brud serio powoli nie dawało żyć. Ja miałam powoli dość. Byłam serio wykończona i chciałam bardzo wrócić do domu, wejść do wanny, założyć czyste ciuchy i znaleźć porządny czas dla Boga. 
Totalnie zmęczone. To co ze mnie zwisa to Marta :D
Minęły już ok 3 godziny czekania, było ok 16. Miałyśmy jechać pociągiem. Bałam się tak, że o Panie ! Nawaleni i naćpani, podobno noga na nodze i smród. Ale nie było innej opcji. Co najgorsze jeszcze trzeba było przejść kawał drogi z plecakami i gigantycznym namiotem, który w świecie namiotów przypominał pensjonat. I nagle przychodzi Marta i mówi "Dziewczyny, ja jadę do Świebodzina teraz z moim znajomym samochodem. Gdybyście teraz z nami pojechały to podwieziemy was na dworzec i stamtąd do Poznania,a z Poznania już prosto do Warszawy, powinnyście spokojnie zdążyć, mamy serio czas. Poza tym nie będzie iść z tymi bagażami i prosto na dworzec i już pociągi będą dużo mniej zatłoczone i niż stąd. Bo tu nawet nie wiem czy przez okno wejdziecie" ... stan naszego zajarania był wieeeeelki. Duża część naszych znajomych z Wooda jechała do Świebodzina na misję z 'Generacją T' (organizacja młodych ludzi, którzy podczas wakacji rozjeżdżają się po całej Polsce żeby poprzez zajęcia z dziećmi  i organizowaniem i czasu oraz chodzeniem po mieście opowiadać o Jezusie). Namawiali nas żebyśmy jechały z nimi, że będzie super na misji. Ale sorasy, ja byłam tak zmęczona, wiedziałam, że chcę jechać do domu...


Autorką cudownego pomysłu jechania do przez Świebodzin do Warszawy była Marta (Zwierzak). Jedna z Tak właśnie było ze mną i z Martą. Świetnie się razem bawiłyśmy. Ale dopiero od około pół roku odkrywam jak niesamowicie ważne było to żebyśmy się zaprzyjaźniły. Ona była dla mnie wsparciem i pomocą, a teraz ja mogę służyć jej. Ale... Woodstock był tylko początkiem...
Piszę o tym, bo wiem jak często twierdzimy, że w życiu nie doświadczamy cudów,a ignorujemy to kiedy Bóg daje nam drugiego człowieka. Człowieka, którego kocha i za którego umarł. Ej to mnie dotyka. Bóg mi ufa i daje mi przyjaźń, bo wie,że ta dwójka kiedyś będzie się potrzebować i On ma na to swój plan. 
Marta dzikus totalny z  bardzo ciężką historię za sobą a mimo to naprawdę płonąca dla Boga. Jest jedną z kilku osób, które miały tak ciężko, że płakać mi się chce jak tylko myślę o tym co musiała przechodzić. A mimo to totalnie radosna i szalona ! Jeśli chciałam się dobrze bawić na koncercie, wiedziałam, że musi być ze mną Zwierzak. Nie polubiłyśmy się dwa lata temu, kiedy pierwszy raz spotkałyśmy się na Woodzie, ale ! Jak porządne chrześcijańskie dziewczęcia ;) nie okazywałyśmy tego sobie, ale coś było czuć. W tym roku coś było innego... Usiadłyśmy jakoś tak chyba przypadkowo razem w namiocie i zaczęłyśmy jeść wafle z jakąś masą czekoladową :D I po prostu zaczęłyśmy rozmawiać, otwierać się przed sobą i ... przyjaźnimy się ! :D  

Siedzimy w samochodzie...
Grzesiek : Dobra, któą drogą jedziemy ? Możemy jechać na Gorzów i spróbować obejchać tą drogą. To co ?
Trzy laski (ja,Kasia i Marta) : hmm... obojętne :D Byle nie w korku... to może..
Grzesiek : No, ale mówcie bo muszę szybko skręcić
My : W lewo ! W lewo... albo NIE PRAWO !
Tak właśnie... oto tym sposobem wybraliśmy drogę. Jak można było z góry przewidzieć był to 'najlepszy' wybór ever. Staliśmy w korku, którym ciągnęło łącznie ponad pół woodstocku poruszając się średnio 1 metr na 15 min. Tkwiliśmy na maxa ! Ja już w wyobraźni miałam scenę kiedy wbiegam na peron i widzę jak sprzed nosa odjeżdża mi pociąg... staliśmy tak kupe czasu. Z tego co pamiętam ok 2/2,5 h. Dookoła tylko krzyki "woodstock !!!!" i ogólnie atmosfera zacna :D W końcu Grzesiek mówi " Nie wiem czemu tak pojechałem, zawsze jeździłem tą drugą drogą i było ok... tam nigdy nie było korka", ja : "Jak to nie ma, jak tu jest tak wielki to z pewnością tam też jest, wszędzie teraz pewnie aż do jutra będzie zakorkowane"... postanowiliśmy jednak, że nic nie szkodzi zawrócić i sprawdzić. Stanie w miejscu na tej drodze czy innej w sumie nie robiło nam wielkiej różnicy.

Zawróciliśmy. Odcinek drogi, który staliśmy ok 2,5 h przejechaliśmy w 10/15 min :D Pędziliśmy i było cool! Stan zmęczenia i upału był taki, że wszyscy mieliśmy meeeega padake w samochodzie. Śpiewaliśmy woodstockowe hity i starałyśmy się z Kasią mieć nadzieje, że jeszcze dziś weźmiemy prysznic i pójdziemy spać we własnym łóżku...Poza tym meeeega chciało mi się do toalety, a do Świebo było jeszcze daaaaleko !  Dookoła były takie górki i lasy, więc... pomyślałam "ok, nie wytrzymam, wbiegnę na tą górkę, zbiegnę w dół i potem se spoko wrócę w końcu to jest korek" co z tego, że mój geniusz nie przewidział, że to jest dwupasmówka i, że korek jest tylko do remontu. O Panieeee !!! Pobiegałam do tego lasu i nie ukrywam, to było akurat bystre z mojej strony, ale ! Ja nie mogłam znaleźć naszego samochodu w korku !!!! Panieeee, szukałam serio, szukałam prawie jak oblubienica oblubieńca w PnP. Dostałam ostrej paniki szczególnie, że nie wzięłam telefonu ! Także... biegłam wzdłuż korka, który już wcale taki zakorkowany nie był....

Dokończenie story ze Świebodzinejro w kolejnym poście, a tutaj filmik z samochodu, który pokazuje stopień zmęczenia jaki nas dopadł :D enjoy !






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz