piątek, 16 lipca 2010

Norwegia na już, na rano.


23.10 dowiaduję się, że mam iść do pracy.
23.30 wychodzę do pracy
00.00 jestem w pracy

5.30 jestem w domu
5.35 odbieram pocztę, zmywam make-up, piszę do mamy, patrzę za okno i po raz kolejny zachwycam się widokiem i żałuję, że nawet jeśli zrobię zdjęcie to i tak nikt nie zrozumie

14.30 budzę się...
(...)

04.33 siedzę na własnym blogu myśląc, że uda mi się coś wyprodukować, więc po prostu napiszę :

Żeby docenić obecność pewnych rzeczy w naszym życiu najpierw należy przeżyć ból związany z ich stratą.

Żadna nowość. Ale gdy skupi się na "bólu", a nie "stracie" nabiera to zupełnie innego wyrazu. Innego znaczenia. Ból jako proces. Proces zmieniania, kształtowania, rozumowania, przeżywania, zastanawiania ... co ja tu będę pisać.
Powiedziałabym Coś. Albo chociaż napisała. Ale to chyba powinno wystarczyć. Lepiej mniej teraz.

Lawendowe niebo i piasek pod oczami.

04.48 wyłączam komputer.

sobota, 3 lipca 2010

Mam ochotę powiedzieć basta !

Wczoraj, dzisiaj ... w sumie już od niedzieli. Oznacza to, że od czterech dni mam kryzys.
KRYZYS – jestem w obcym kraju, nie mam pracy pomimo licznych poszukiwań i modlitw, moi przyjaciele są daleko ode mnie i nawet nie mam nikogo aby po prostu porozmawiać o tym jak się czuję i czego się boję; często chce mi się płakać, przestałam widzieć sens poszukiwań, zaczynają przychodzić myśli, że Bóg nie ma zamiaru zrobić nic by mi pomóc, zaczynam myśleć o tym, że Bóg jak zwykle mnie przetrzymuje tylko po to aby potem powiedzieć „przynajmniej masz nowe doświadczenie, nauczyłaś się czegoś”, znowu przyjadą ludzie i powiedzą „jak ma się duże namaszczenie na życie to się przechodzi trudne rzeczy”; takie myśli mam, ponownie zastanawiam „CZY WARTO? CZY KIEDYKOLWIEK ZROZUMIEM, ŻE WARTO WEIRZYĆ I IŚĆ ZA BOGIEM? Modlić się codziennie, pościć... spędzać godziny na pytaniu Boga i słuchaniu tego czego nie słychać a tak bardzo chce się usłyszeć” ...........................
...
...
...
...
I chciałabym wiedzieć, że jutro napiszę „warto”, chciałabym powiedzieć, że wierzę i nie mam cienia wątpliwości, że rzeczy się ułożą, chciałabym iść na moją górkę i z radością modlić się i rozmawiać z Jezusem.
Ale to jest TEN moment. Moment, kiedy Piotr całą noc łowi ryby. Nie spał całą noc. Czekał na połów w nadziei, że w końcu jakieś ryby wpłyną w jego sieci. Wie, że w domu czeka jego rodzina i jeśli nie złowi tych ryb nie będzie miał co jeść. Jego rodzina nie będzie miała co jeść, bo nie weźmie pieniędzy za połów. Po całym dniu pracy, nie poszedł do domu spać, ale pracował dalej, łowił ryby. Był zmęczony, zrezygnowany, bez nadziei, że coś jeszcze złapie, bo nastał już poranek. Wyszedł z łodzi i zaczął płukać sieci. Jednak na brzegu znajdował się człowiek, który mówił do wielu ludzi, a oni słuchali go. Podszedł do Piotra i poprosił go aby odpłynął z nim kawałek na tej łodzi by wszyscy mogli go wyraźnie słyszeć...
Kiedy kończy mówić, zwraca się do Piotra :
- Wypłyń na głębię i zarzuć swoje sieci jeszcze raz.
- Ale Panie, ja całą noc bardzo ciężko pracując nic nie złowiłem. Nic. To jak teraz przez tą chwilę mam cokolwiek złapać... jednak jeśli mnie prosisz, jeśli to jest Twoje Słowo to zrobię to.
To jest ten moment. TO JEST TEN MOMENT. Ja wiem i Ty też jak kończy się ta historia.
Jestem na łodzi, pracuję całą noc i nie odpoczywam, jestem zmęczona i świadoma, że jeśli nie znajdę pracy, jeśli nie złowię ryb nie będę miała z czego żyć. Pieniądze zbierane przez długi czas pójdą na drogie życie w Norwegii. Jestem zmęczona i zrezygnowana. Nie widzę celu dalszego siedzenia w łodzi, nie widzę celu dalszego siedzenia w Norwegii. Jednak MAM SŁOWO. Mam Jego Słowo, które mówi :
„Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy
jesteście spracowani i obciążeni, a Ja
wam dam ukojenie”
Mt. 11, 28
„Dlatego powiadam wam:
Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili,
Tylko wierzcie, że otrzymacie,
A spełni się wam”
Mr. 11, 24
I tak jak Piotr, nie będę się zastanawiać. Nie będę pytać po co i dlaczego. Nie będę poddawać w wątpliwość Jego planów i decyzji tylko rzucę sieć. Kiedy Piotr rzucał sieć nie miał pojęcia, że wyciągnie ją pełną. Rzucił ją tam myśląc, że będzie pusta. I tak samo ja zostanę tu i nie wrócę do domu, bo moja sieć jeszcze się wypełniła. Nie wiem co będzie moimi rybami, ale przez wiarę mówię „Jeśli to jest Twoja wola to pójdę w nieznane, będę Ci wierna.”
I wierzę i modlę się i wiem, że Bóg na końcu powie :
„Dobrze sługo dobry i wierny !
Nad tym co małe, byłeś wierny
Wiele ci powierzę;
Wejdź do radości Pana swego.”
Mt. 25, 21
I dostanę rzeczy, które przerosną moje oczekiwania i Bóg wynagrodzi moją wierność i posłuszeństwo, bo On nie jest jak człowiek. On jest wierny i dotrzymuje swoich obietnic.
Dlatego Panie:
Decyduję się iść za Tobą
Podejmuję to ryzyko i idę tam gdzie cel widzisz Ty,
A ja tylko jego cień.
Ale to wystarczy mi by rozpocząć ten długi trudny bieg
Bieg decyzji i wyrzeczeń
Bo wiem, że warto, że warto
Ufać Tobie i nie polegać na sobie
Ja się ciągle zmieniam, a Ty jesteś ciągle ten sam
Amen.