czwartek, 25 listopada 2010

maaaarzeniaaaaa

Gdy byłam młodsza kochałam, po prostu kooooochałam, całą sobą szukać w świecie rzeczywistym tego co jest obecne w moich kolorowych, pełnych nadziei, pięknych obrazów i wyśnionych marzeniach. Wyobrażanie sobie przyjaźni doskonałej, która nie zna zazdrości, złości. Takiej, która jeśli cierpi to tylko wespół, a gdy się rozłącza to przeżywa ból rozłąki w piękny i romantyczny sposób ubierając to w piękne słowa i obrazy. Lubiłam też wyobrażać sobie lekkość w nauce, która poszerza umysł i horyzonty, taką która całą sobą pochłania pozostawiając wiele pola do wyobraźni. Myślenie o związkach i miłościach przyjaciółek wywoływało dreszcz i podniecenie ! Wybieranie sukienki ślubnej, wieczory spędzane na długich rozmowach przeplatanych śmiechem i płaczem wprawiały mnie w zachwyt ! Zawsze marzyłam też o podróżach.. szalonych ! Takich, po których mogłabym opowiadać z ogniem w oczach i uśmiechem pełnym wspomnień. Podróżach podczas, których mogłabym poznawać wielu ciekawych ludzi, którzy uczyliby mnie, a ja ich. Cząstka ich na zawsze pozostawała by we mnie i zmieniała i upiększała mnie i moje spojrzenia na świat... nieopisaną przyjemność sprawiało mi wracanie do domu drogą pełną kolorów wiosny i śpiewu ptaków, ale też przypruszoną białym snieżnym pyłem i otoczoną zapachem jaki może nieść tylko chłodny, świeży powiew zimowego wieczoru.

Tak wiele się zmienia. Rzeczywistość wokół w miarę czasu pokazuje, jak bardzo marzenia są naiwne... jednak ja uważam, że trzeba być odważnym na to by marzyć, a jeszcze bardziej by do spełnienia tych marzeń dążyć. Kiedyś myślałam, że jak chcę być posłuszna Bogu i Mu wierna to będę musiała zrezygnować z wielu swych marzeń... myślałam, że są zbyt przyziemne by Bóg mógł się o nie troszczyć i jakokolwiek uważać je za istotne. Nie widziałam i nie mogłam sobie wyobrazić jak Bóg marzenia młodego, naiwnego dość stworzenia jakim byłam może użyć i wykorzystać w swoich "wielkich i niezbadanych sprawach"...

Ale dzisiaj widzę, że jest inaczej. To prawda moje dziecięce marzenia okazały się w miarę czasu zbyt piękne by być spełnionymi... przyjaźnie, podróże, zachwycanie się wszystkim dookoła nabiera innego znaczenia w miarę czasu, jednak nie jest to powód na porzucanie ich. Wiele bólu i trosk zniekształca nasze marzenia i piękne nadzieje, jednak na ile dojrzali pozostaniemy by dalej marzyć jak dzieci, a postępować dorośle ?

Teraz widzę jak wszystkie marzenia, które miałam i mam są... po prostu od Boga. Widzę, że one wszystkie prowadzą tam gdzie jest wola Boża, gdzie jest spełnienie pięknego planu dla mojego życia. Bóg mówi do nas przez marzenia... tak łato je porzucamy uważając, za byt naiwne, dziecinne czy głupie po prostu ! Uważamy się za zbyt rozważnych czy dorosłych by rozchulać wyobraźnię i czerpać przyjemność z samego jej posiadania. Ja nie wyrosłam z marzeń i zachwycania się światem oraz przeżywania wszystkiego 10 razy bardziej niż inni... płaczę gdy coś mnie zrani, zaboli, ale też wzruszy, płaczę czytając książki i śmieję się głośno gdy widzę jak ludzie nie potrafią śmiać się z siebie. Jestem emocjonalna i po wielu napominanich, że powinnam bardziej opanowywać się, stwierdzam, że ta walka zostaje wygrana na korzyść emocji. Gdyby nie one, nie mogłabym płakać i cieszyć się z innymi, nie mogłabym się wczuć w uczucia drugiej osoby, nie mogłabym szaleć ze śmiechu i umierać z rozpaczy.

Co chcę powiedzieć to to, żeby odgrzebać to co sami pochowaliśmy bądź inni zmusili nas do tego, bądź sytuacje życiowe nie dały innego wyboru. Marzenia są od Boga i nawet jeśli twierdzisz, że nie ma go w Twoim życiu, to to jest jeden z dowodów na to, że część Jego serca jest dokładnie w Tobie i to w najpiękniejszej postaci. To jaki jesteś i kim jesteś też jest Jego pomysłem, kochanie siebie jest cudownym okazaniem wdzięczności Jemu, za to jak Cię wymyślił.

chcę śpiewać
chcę podróżować
chcę mieć mały domek z okiennicami
chcę mieć niezawodnych przyjaciół
chcę każdego dnia umieć się cieszyć nawet przez łzy
chcę kochać Boga i szaleć z miłości za Nim
ot co ! i samo to spawia, że jestem szczęśliwa