wtorek, 21 października 2014

Barcelona - wieczne bailando i zapach kebabu, a Bóg mówi 'Selah'

Widok na lewo z mojego okna.
Na ulicy muzułmanie i kawałek głównej ulicy
La Rmbla Raval równoległa do znanej La Rambli
Często siedzę w moim pokoju i myślę ‘Co ja właściwie tu robię i jakim cudem jeszcze tu jestem’. Serio tak myślę. Za oknem słyszę non stop odgłosy z ulicy z samego centrum Barcelony, widzę okno w okno co robią ludzie w bloku postawionym 4 metry od mojego. Co jakiś czas dochodzą do mnie muzułmańskie zaśpiewki ponieważ mieszkam w dzielnicy gdzie co drugi sklep należy do muzułmanów i stanowią oni również sporą część moich sąsiadów. Kiedy otwieram balkon, o wielkości pół metra, czuję jak do mojego pokoju wdziera się zapach wszystkich możliwych restauracji pomieszany z zapachem śmieci i spalin samochodowych. Mój pokój czasem pachnie jak kebab.

Od początku przyjazdu nie mogę spać. Korki w uszach
niewiele pomagają. Życie tutaj zaczyna się o 10 rano i kończy o 4 … rano. Jedna z największych stolic turystycznych dla której noc jest tym samym co dzień, szczególnie biorąc pod uwagę, że od 14 do 17 jest siesta czyli wszystko jest zamknięte i większość ludzi idzie spać bądź na plażę. Po to aby dać energię na to aby całą noc prowadzić aktywne życie przechadzając się po ulicach, sklepach i restauracjach oraz spędzając czas w licznych barach. Natomiast dwa razy dziennie aby zapach kebaba nie mieszał się z zapachem sików przejeżdżają samochody, które zlewają całe miasto wodą i starają się wyczyścić to co zapewne w innych miastach zbierało by się przez miesiąc.

Widok z okna z kuchni i z mojego pokoju
Po raz kolejny spotykam się z samotnością. Chyba tak to już jest z tym życiem wyjazdowym. Ale jedno jest bardzo ciekawe. Ja na serio nie wiem jakim cudem się tu trzymam. Nie mam w ogóle szoku kulturowego poza tym, że wiele rzeczy mnie po prostu denerwuje (nie ma czegoś takiego jak punktualność). Ale codziennie rano wstaję i czuję się… właściwie to nic nie czuję. Po prostu decyduję się, że jestem tutaj z Bożej woli i przyjdzie czas, że będę wiedziała po co, że zacznę się cieszyć i poczuję się jak w domu. Jest to dla mnie bardzo ciekawe. Bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w ogóle nie ogarniam tego co dzieje się w moim życiu. Jakby mój mózg w ogóle nie przyswajał tego co się dzieje. Mam takie ‘ok… no to teraz wychodzę i zamiast świerków mam palmy, do gołębi doszły papugi, a ja zamiast to lasu idę na wielką plażę z morzem, dookoła zamiast polskiego czy angielskiego wszędzie hiszpański, zamiast kurtki wkładam sukienkę a wieczorem zamykam okno żeby nie słyszeć jak jakiś Juan woła do Mari żeby zeszła na dół kiedy ktoś w tle puszcza mi hiszpańskie sonady’ Dziwne to ale jak nic, no nie dochodzi do mnie. Czekam aż przyjdzie szok. Serio siedzę w pokoju i myślę ludzie kochani jeszcze się trzymam !

Moje pojęcie o misji czy szkole i o tym czego prawdopodobnie Bóg może ode mnie chcieć jest codziennie weryfikowane przez Boga i wiem, że On codziennie wyczyszcza mnie z moim własnych oczekiwań i myśli. Sądzę, że kiedy skończy się ten proces będę wtedy w stanie przyjąć to co On dla mnie naprawdę tutaj ma. Na razie chyba umieram. Przechodzę proces, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Mam pełną świadomość, że tym razem już na serio wszystko postawiłam na jedną kartę i przypomina mi o tym cały czas chociażby zawartość portfela i ilość zabranych rzeczy. Ja serio mam praktycznie tylko Biblię, ciuchy i zdjęcia moich przyjaciół. Mój laptop to niestety wrak, ale działający za co chwalę Pana ! Nie mam Internetu, więc muszę się mocno wysilać aby coś napisać czy opublikować. Ale to co przez cały czas odczuwam to Boża dobroć i łaska. Serio to odczuwam i może to dziwnie brzmi po tym co piszę, ale faktycznie jest tak, że moje oczy nie są zamknięte na trudności ale widzę i odczuwam w tym łaskę. Myślę, że tutaj należą się wielkie dzięki dla moich kochanych przyjaciół, którzy wiem, że modlą się o mnie bardzo wiernie. Ta część przyswajania i wytrwania myślę, że w wielkiej mierze pochodzi jako owoc Waszych modlitw! Jak ja Was kocham ludzie !!!!

Wylot i widok z okna samolotu, kiedy jeszcze zupełnie nie wiedziałam co na mnie czeka
To co sprawił we mnie ten trudny początek to z pewnością to, że przylgnęłam do Bożego Słowa jak nigdy wcześniej. NIGDY. Stało się dla mnie żywsze niż kiedykolwiek i bardziej realne. Kiedy czytam o samotności to wiem, że Jego imię jest ‘JA JESTEM’, jeśli On jest to nie będę samotna. Kiedy czytam, że Paweł nauczył się żyć w dostatku i niedostatku to wiem, że jeśli on dał radę to ja też to przejdę, kiedy czytam, że On przeprowadzi mnie na zielone pastwiska jest moim pasterzem to wiem, że nie mogę się zgubić i muszę być w dobrym miejscu jeśli to On jest pasterzem. On zna swoje owce przecież. Kiedy czytam o odpoczynku na zielonych miejscach to wiem, że to We mnie On buduje swoje miejsce odpoczynku. Słowo stało się dla mnie kotwicą. Nigdy tak dużo nie czytałam i nie poświęcałam czasu na to aby po prostu Bóg do mnie przez nie mówił.
Plaża na którą zazwyczaj chodzę, to był akurat wieczór
Miałam jeden dzień, kiedy nie dałam rady spędzić tyle czasu z Bogiem co zawsze ani poczytać.Pod koniec dnia skończyłam zapłakana siedząc z herbatą w ręku i spaloną od słońca twarzą, że nie wytrzymam tutaj i, że samotność mnie pożera i niepewność jutra i brak poczucia sensu tego co robię mnie wykończy. Dlatego wiem, że Jego Słowo jest moim powietrzem, moim pokarmem i codziennym napojem. Nie ma dla mnie innej opcji na przejście dnia jak tylko to aby codziennie trwać w Jego Słowie. I powiem szczerze : bardzo to boli ale kocham to ! Kocham to jak z dnia na dzień staję się coraz bardziej zależna od Niego i coraz mniej pewna siebie. Czuję jak staję się słaba i jak mocny On wzrasta we mnie. Jeśli mam żyć wśród ludzi i być szczęśliwa bo moje plany się spełniają, a nie umierać dla siebie by On mógł wzrastać to wolę iść przez samotność, braki i niepewność ale po ścieżce, która jest życiem a nazywa się śmiercią dla siebie. I będę brać codziennie mój krzyż i będę codziennie dziękować Bogu za to, jak bardzo teraz widzę, że jestem zależna od Niego i koniec tego co ja, ale początek tego co On.

Kiedy przyjechałam i zaczęłam spędzać moje pierwsze modlitwy z Bogiem to ogołocona z wszelkiej muzyki, instrumentu, Internetu i ludzi zdałam sobie sprawę z tego, że teraz okaże się na czym budowałam co było fundamentem mojej relacji z Bogiem. Bałam się tego bardzo. Byłam tylko ja i On i moja Biblia. Nie miałam nawet mojej greki czy hebrajskiego. I tak siedziałam przed Bogiem i pytałam jak ja mam się w ogóle modlić. Nie rozumiałam co się dzieje ze mną i czemu tu jestem.  ‘Panie jak mam się modlić… jak mam spędzać z Tobą czas? Na czym chcesz żebym się skupiła?’ I  jak zwykle Bóg postanowił mnie zaskoczyć…

Na górze jedna z głównych ulic
Passeig de Colom, drogą, którą zazwyczaj chodze na plażę
A wieczorami główna trasa joggingu
Wiecie, że ten nowy rok żydowski, który świętowałam w Herrnhut razem z przyjaciółmi jest rokiem szabatu ? Co siedem lat następuję rok szabatu. Zero uprawiania roli. Jest to odpoczynek dla ziemi ale też dla ludzi. Miałam przywilej i zaszczyt usłyszeć jedno z lepszych kazań w Herrnhut na temat Bożych proroctw i obietnic na ten rok. Niesamowite jest to jak wielka głębia się w tym kryje. Na moim sercu jest aby naprawdę być w centrum Bożych wydarzeń i Jego czasu. Byłam przekonana, że dla mnie nie ma odpoczynku. Ja będę mieć tutaj szkołę i służbę… ale wszystko okazało się inne. I przyszedł do mnie Pan i powiedział „A co jeśli ja chcę abyś ze mną odpoczywała? Co jeśli ten rok to będzie nauka PRAWDZIWEGO odpoczynku? Co jeśli to będzie rok Selah, Aga? Czy uznasz czas modlitwy za wartościowy jeśli jedyne objawienie jakie po nim będziesz miała to : ODPOCZNIENIE. Czy uznasz to za godne siedzieć dwie godziny w mojej obecności i po prostu będąc abym mógł wykonać w tobie pracę? Co jeśli wysłałem cię tak daleko od przyjaciół, rodziny i bez Internetu po to abyś nauczyła się co to znaczy ze Mną być i czekać na Mnie? Czy uznasz to za warte poświęcenia?’

Moja odpowiedź na wszystko co do mnie mówi zawsze jest ‘tak’! Nie ma opcji na nieposłuszeństwo. Kocham Go przecież, ale z drugiej strony wiem, że moje serce wcale nie jest temu do końca poddane. Ale chcę tego, a On przecież zna prawdziwe intencje serca.

Cały czas jak tu jestem konfrontowana z tym, że czuję, że jest więcej, że mogę więcej i, że powinnam
Jeśli skręci się tuż w lewo, znajduje się tutaj jedna
z bardziej zatłoczonych ulic przez prostytutki
szukać więcej. Ale wymaga to codziennej weryfikacji ze Słowem Bożym i Jego obecnością.  Czytam na zmianę dwie książki Heidi Baker „Przynagleni miłością” oraz „Zawsze pod dostatkiem”. Z każdą stroną jestem konfrontowana z tym jak mało rozumiem i jak mało jestem w stanie zrezygnować z siebie dla Niego. Moje serce rwie się do takiej służby, do sierot, do biednych ale kiedy czytam o tym jak zostawiła dom i ze swoją malutką córką i mężem przeprowadziła się do najgorszych slumsów gdzie mieszkają prostytutki i bezdomni. Gdzie policja chciała odebrać jej dziecko bo niemożliwe było żeby ktokolwiek z własnej woli się tam przeprowadził. Kiedy mieszkała w jednym pokoju z grzybem, karaluchami i smrodem a przez cały rok nosiła na zmianę dwie sukienki bo tak żyły tamtejsze kobiety, a to wszystko po to aby zrozumieć tych ludzi, aby ich kochać, uniżyć się i służyć… to nie wiem czy mnie na to stać. Nie wiem czy jestem w stanie zapłacić taką cenę. I jest to dla mnie smutne. Bo Jezus przecież zszedł na ziemię aby zamieszkać między nami, dokładnie tak jak zrobiła Heidi, zeszła do slumsów aby zamieszkać między tamtymi ludźmi… a ja ? A ja mam problem żeby wyjść na ulicę i rozmawiać z bezdomnymi. Zawsze kiedy wychodzę tu na ulicę zmagam się z ogromną niechęcią i frustracją. Nie potrafię kochać. Wiem to. Narzekam na samotność podczas gdy Ci ludzi są niewyobrażalnie samotni. I boli mnie to. Boli mnie, że serce tak bardzo zatwardziało. Tak bardzo samolubne się stało. A z drugiej strony Bóg mnie pyta czy czas spędzony z nim na objawianiu odpoczynku uznam za stracony podczas gdy ja kochać nie umiem. Nie rozumiem Boga.

Mam wiele innych przemyśleń. Wiele tu widzę i z wieloma rzeczami Bóg mnie konfrontuje. Ale teraz chce zakończyć czymś co mnie trzyma przez ten trudny czas. Karolina, moja przyjaciółka tuż przed moim wyjazdem postanowiła się z ze mną spotkać i coś mi dać. Dała mi Psalm 23 w tłumaczeniu, które otworzyło moje oczy na to jakie obietnice ma dla mnie Bóg :

“God is your Fierce Protector and Your Pastor
You always have more than enough
He provides a resting place for you in His luxury love
His tracks take you to the quiet brooks of bliss, the oasis of peace.
That’s where He restores and revives your life.
He opens before you the pathways to God’s pleasure,
Leading you along His footsteps of righteousness
So that you can bring glory to His name
Even when His path takes you
Through the valley of the deepest darkness
He remains close to you and leads
You through it all the way.
Because He is with you, you have no dauger
His authority is your strength and peace
The comfort of His love takes away your fear.
You’ll never be lonely for He is near
He is your delicious feast even when your enemies dare to fight
He anoints you with fragrance of His Holy Spirit
He gives you all you can drink until
Your heart overflows.
So why would you fear the future?
His goodness and unfailing love
Will always be your companions every day.
Then afterward – when your life is through
You’ll return to His glorious presence
To be forever with Him.”