niedziela, 8 grudnia 2013

Herrnhut kocham ja.

Podczas spaceru z Kasią
27.11.2013 (ŚRODA)
Siedzę sobie we wspólnym pokoju dla internsów. Obok mnie stoi talerz z cieplutkim pieczywem wyjętym przed chwilą z tostera obok dżem, serek i duży kubek z herbatą z mlekiem i syropem kokosowym, w tle słucham płyty Kim Walker, którą nagrała razem z mężem (jakoś nigdy nie mogłam za bardzo słuchać Kim, ale ta płyta jest inna). Lekko przyciemnione światło lampy pada na laptopa i oświetla mi klawisze...
Jestem strasznie przemarźnięta bo słabe tu ogrzewanie, więc mam na sobie dwa swetry i wszystko co się da na nogach. Byłam dziś na przecudownym spacerze. Kiedy skończyło się spotkanie, które było zaraz po wspólnym lunchu, poszłyśmy z Kasią na piękny wczesnozimowy spacer przy zachodzącym słońcu. Szłyśmy wzdłuż torów, mijając widok przepięknych wzgórz przeplatany z widokiem rozległych pól. Wdychając mroźne powietrze i idąc przez jedne z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam, chłonęłam atmosferę piękna znajdowania się w centrum bożej woli.
Zostały mi jeszcze niecałe trzy tygodnie pobytu tutaj i jeszcze jeden z Dreseden aby odwiedzić moją przyjaciółkę z Brazylii, która wyszła za Niemca. Poznałyśmy się w Anglii sześć lat temu. Była to osoba, która pokazała mi jak czytać Biblię i jak modlić się aby mieć z tego przyjemność. Była ze mną przy najgorszym upadku mojego życia i przy największym jego wzlocie. Myślałam, że już nigdy jej nie zobaczę kiedy opuszczałam Anglię. Wiele razy płacząc wołałam do Boga dlaczego najpierw daje mi takich ludzi a potem mi ich odbiera, na co to wszystko po co. Straszny to był ból. A teraz kiedy się okazało, że od dwóch lat jest w Niemczech w Dresden czyli 100 km ode mnie to nie ma opcji żeby przepuścić tą okazję.

Własnie wszedł do pokoju Tristan, poczęstował mnie winem (dobrym!), i ogląda jakiś epizod Sherlocka. Kasia jest w pokoju modlitwy i gra na pianie. Andy siedzi w buirze i skleja film ze ślubu dla jeden z liderek, która już wyjechała. 

Wczoraj miałam bardzo intensywny (jak większość) dzień ale za to bardzo owocny. Rano po modlitwie sprzątałam główny pokój uwielbienia, przez około dwie godziny, bo teraz wszędzie zawieszamy dekoracje świąteczne i takie specjalne Herrnhutowe gwiazdy, które ani trochę nie są kiczowe, ale piękne ! Sprzątałam to pomieszczenie i cały czas po prostu czułam taką obecność Ducha Świętego... po prostu modliłam się i śpiewałam na całe gardło bo byłam sama. Kocham to jak Bóg przychodzi w takich momentach. Czuję się taka radosna bo uczę się chodzić z Bogiem,a nie tylko do Niego przychodzić. Daje to naprawdę owoce. Tak jakbym była cały czas w dialogu z Nim, wtedy kiedy mam swój "cichy" czas, nie czuję się jakbym wracała z daleka, ale jakbym kontynuowała. Śpiewałam tylko chwała i chwała i tylko Go uwielbiałam, bo tak bardzo czuję to ostatnio aby Go wywyższać aby całą swoją uwagę skupić na tym kim On jest. To jest tak wielkie! Potem sprzątałam pokoje jakimś gościom i poszłam na lunch i po tym grabiłam liście w naszym pięknym ogrodzie, zachwycając się pierwszymi płatkami śniegu. Musiałam skończyć wcześniej bo zostałam poproszona aby mówić na spotkaniu młodzieżowym tutaj. Dlatego chciałam mieć czas żeby się przygotować. Miałam mówić o czystości seksualnej i nie tylko, ale to miał być główny temat. Zrobiłam sobie gorącą herbatę, wzięłam Biblię notatnik i kompa i poszłam na górę. Od jakiegoś czasu już nie chodzę do pokoju uzdrowienia ani żadnego modlitewnego. Ostatnio nie ma prawie gości, więc chodzę do ich salonu, gdzie jest kominek, gdzie rozpalam sobie ogień i po prostu modlę się patrząc w płomienie. Czasem Kasia przychodzi pograć na pianie, kocham to ! A czasem ona prosi mnie żebym to ja pograła jej. Kocham to jak bardzo można sobie usłużyć w tak prosty sposób. Jak Bóg mówi do mnie kiedy ona po prostu gra :) Ale ! Tym razem było ok 15, więc nie miałam nastroju na kominek i poszłam do takiego małego, ciepłego i przytulnego pokoiku gdzie jest kanapa kilka foteli i duuuża lampa i taki stary po części szklany z ciemnego drewna stolik. Usiadłam, włączyłam  tłumaczenie greki do Biblii i po zwyczjanie zaczęłam pytać Boga o czym mam mówić i jakie On ma uczucia odnośnie tej grupy. Tak bardzo chciałam poznać Jego serce, jak On ich kocha, jak On ich widzi i jakie byłoby jego pierwsze słowo gdy miał coś do nich w tym momencie przemówić. I powiem szczerze, że to jest dla mnie nowe, ale chce się tego nauczyć. Łatwiej się mówi do większych mas ludzi, a kiedy to jest jakieś 8 osób to wg mnie naprawdę trzeba odebrać od Boga to wszystko o czym napisałam wcześniej,a poza tym nie chciałam tam pójść i powiedzieć wszystkiego co już kiedyś mówiłam, chciałam dać to co jest na ten czas dla nich i naprawdę poznać Jego serce dla nich. Wzięłam prysznic, poszłam na uwielbienie i potem mówić na spotkaniu. Było jakieś 8 osób razem z liderami. Od początku czułam Ducha Świętego, wiedziałam, że to co będzie się dziać będzie ważne. I faktycznie było. Niektórzy się rozproszyli, niektórzy musieli wyjść, ale na koniec zostało dwóch chłopaków, których życie myślę, że zostało zmienione.
Na koniec miałam usługę na zasadzie prorokowania muzyką i wyznaczyłam im pewne zadanie, związane ze spisaniem pewnych rzeczy o sobie na kartce. To było niesamowite jak Bóg się przyznał, a na koniec Andy modlił się o nich z osobna. To był wyjątkowy czas, pomimo tego, że na koniec zostało tylko dwóch chłopaków i liderzy... zrozumiałam coś. To jest to, czego pragnę dla swojego życia. Właśnie to. Widzieć zmianę w życiu ludzi. Nieść im najprostsze i najbardziej zmieniające życie przesłanie - objawienie bożej miłości Ojca. To jest to czego pragnę aż do łez. Kiedy wczoraj siedziałam na tym spotkaniu zrozumiałam, że to jest moja radość, moje pragnienie. A prowadzenie uwielbienia dla nich i potem usługiwanie było czymś pięknym. Panie jak ja o tym marzę ! Co za zaszczyt, że to właśnie mnie Bóg powierzył  opowiedzenie tego tym młodym ludziom!

Kocham moje Herrnhutowe życie. Kocham moją Herrnhutową rodzinę. Kocham mój Herrnhutowy pokój. Kocham moje Herrnhutowe poranki i wieczory. Kocham mój Herrnhutowy las i spacery. Kocham moje Herrnhutowe uwielbienia. Kocham moje Herrnhutowe siedzenie z ludźmi. Kocham moje Herrnhutowe modlitwy.  Kocham moje Herrnhutowe objawienia. Kocham moje Herrrnhutowe uzdrowienia. Jeeeeja kocham Herrnhut !

21-24 (CZWARTEK - NIEDZIELA)
W weekend poprzedzający wtorkowe spotkanie z grupą młodzieżową byliśmy razem z internasami i kilkoma zainteresowanymi osobami w Oświęcimiu. Tutaj w Herrnhut wiele nacisku kładzie się na relacje z Izraelem, Polską i Czechami. A ponieważ tak się akurat składa, że ja z Kasią jesteśmy z Polski oraz Bara z Czech, Urlike od długiego czasu nosiła pragnienie tego aby zorganizować taki wyjazd dla internsów i zainteresowanych, ale zawsze było coś ważniejszego albo było zbyt dużo pracy i nie chciała zabierać nas podczas obowiązków. Ale w tym roku akurat wypadały jakieś dni wolne i z uprzedzeniem około 2 tygodniu mieliśmy kilka wykładów o Oświęcimiu  i wiele rozmów na temat naszego osobistego podejścia, znaczenia Boga w tamtym czasie, jak działał, czemu się to wydarzyło jaka była postawa chrześcijan i nie tylko. Mieliśmy jakieś prace domowe i po trochu przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia.
Modlitwa przy mapie
Czwartek był dniem, który całkowicie był poświęcony przygotowaniu  i modlitwie. Rano uwielbienie, które
mogłam prowadzić. Potem rozmowy i wykłady. Między innymi Ray, niesamowity człowiek, który tutaj właśnie w Herrnhut mieszka i tłumaczy zazwyczaj nabożeństwa. Okazało się, że jest Kanadyjczykiem, który brał udział w programie YWAM (Youth with a mission) i podróżował po całym świecie z ewangelią i tak poznał swoją żonę, która jest Niemką i jej serce jest bardzo do Izraela. I tak pewnego wieczoru kiedy Bóg po raz kolejny obudził go o 2 w nocy Jego serce zaczęło palić się pasją dla Żydów i porozumienia. Niesamowite widzieć jak człowiek po 50 płacze opowiadając o swoim spotkaniu z Bogiem i doświadczeniem Jego objawienia. Jednocześnie będąc tak niesamowicie pokornym i totalnie niewyniosłym a z drugiej strony pewnym siebie. To było zmieniające, po prostu słuchanie tego. Oglądaliśmy też niesamowity film o człowieku, który żyje w Izraelu i Bóg pokazał mi jak ma zrobić ogromną rzeźbę, która jest jakby opowiedzeniem równoległym do ukrzyżowania z odniesieniem do Holokaustu. Niesamowite ! Rzeźba nazywa się Fontanna Łez (Fountain of tears). Wszyscy byliśmy dotknięci tym. Dokładnie coś takiego samego powstaje w Krakowie. Jest to wielki projekt, który ma na celu połączenie tego wielkiego ucisku jaki miał miejsce z drogą krzyżową i cierpieniem Jezusa. Potem dużo dzielenie się przemyśleniami i modlitwy i uwielbienia. Wieczorem mieliśmy wspólną kolację, którą przygotowała Urlike.
Przed komorą gazową
Czas Oświęcimia był cudowny i ciężki zarazem. Niemcy bardzo to przeżywali i to był dla nich ciężki wyjazd... ja zawsze chciałam jechać ale kiedy już przyszło co do czego nie przeżywałam tego w taki sposób jak myślałam.
Powrót z Wawy
Tak poza wszystkim musiałam jechać do dentysty... musiałam kombinować jak szalona bo już tutaj musiałam tyle na to wydać... szkoda gadać. Więc po drodze do Oświęcimia, wysadzili mnie w Katowicach i pojechałam do Warszawy, tam spotkałam się z mamą, zjadłam obiad było ok 18.00, byłam u dentysty 19.00 potem w domu 21.00 wanna, jedzenie, chwila czasu z rodziną i 00.20 polski bus do Katowic i potem taksówka do Oświęcimia do ośrodka... 7.00 byłam na miejscu... byłam szalenie zmęczona, ale było warto. Mam spokój z dentystą na dłuższy czas. Ale niestety przegapiłam czas w którym podczas zwiedzania wszyscy widzieli grupę młodych Żydów uwielbiających i modlących się oraz nabo w kościele ... ale z drugiej strony to było tak miłe kiedy mnie przywitali i mówili, że tęsknili i na prawdę to czułam !
To było takie niesamowite. Takie poczucie rodziny jakiego nigdy nie doświadczyłam. Poza tym czas w domu był tak uroczy ! Mama się tak przejęła i poczułam się taka kochana:D Czasem jest dobrze wyjechać.. hahahaha xD

5.12.2013 (CZWARTEK)
Siedzę sobie w pokoju internsów piszę bloga, Bara uczy się hebrajskiego (to jej nowe postanowienie) oglądamy w tle Friends, bo dzisiaj mamy dzień wolny ze względu na to, że pracowałyśmy w sobotę na Christmas Market. To jest taki jeden wyjątkowy dzień w Herrnhut kiedy to miasto na jeden dzień w roku staje się pełne ludzi i muzyki. Dookoła są stoiska z uroczymi świątecznymi upominkami. Dookoła świąteczna muzyka i ... moja Herrnhutowa rodzina ! Byliśmy u nas w kawiarni i zajmowaliśmy się gośćmi dając im kawę i ciasta za darmo opowiadając czym jest Jesus-Haus i co tu robimy, ale głównie to byli Niemcy, więc ciężko było tak na prawdę rozmawiać, większość czasu przy zmywaniu. Ale mimo wszystko nigdy tego nie zapomnę. To było dobre spędzanie czasu razem.
Robienie pierniczków
Poza tym ze względu na kończące się finanse postanowiliśmy w jakiś sposób zebrać trochę pieniędzy żeby
mieć za co jechać na jednodniową wyprawę do rodzinnego miasteczka Andiego. Razem zebraliśmy się i postanowiliśmy zrobić pierniczki i sprzedać je podczas Christams Market. Robiliśmy je ok 6 godzin, ale to był tak cudowny czas ! I ludzie nas tak wspierali. Szczególnie Ray, przyniósł nam koszyk i jakieś inne ozdoby żebyśmy mogli zrobić to najlepiej jak się da. To było przemiłe ! Potem sprzedaliśmy ciasteczka na których łącznie zarobiliśmy 60 euro ! Dokładnie tyle ile potrzebowaliśmy potem na wyprawę :)
Noc przed Christams Market miałam sen  o Tristanie, który opowiadał o tym co teraz przechodzi plus jakieś inne rzeczy, które trochę Pan mi pokazał, ale wierzę, że jest jeszcze więcej do odkrycia. Ale co w tym jest niesamowite w końcu Jezus uzdrowił moją sferę snów ! Tak bardzo się o to modliłam ! Miałam zazwyczaj ciemne, dołujące sny, które ledwo pamiętałam i pozostawiały mi zawsze uczucie, że jak mam śnić tak to już wolę w ogóle. I to się odmieniło ! Sen był niesamowity, ale co było jeszcze bardziej niesamowite, to, że Bóg na prawdę mnie wypełnia miłością i Jego pasją i sercem dla ludzi. Ostatnio doświadczam złamania serca dla innych ludzi i objawienia tego jakimi widzi ich Bóg. Kiedy podchodzi do mnie dana osoba o której mówi mi Bóg moje serce tak się łamie, że nie mogę powstrzymać potoku łez i takiego po prostu złamania... po prostu widzę tą osobę oczami Abba. Jest to niesamowicie przemieniające i dla mnie i dla ludzi w kierunku których to jest skierowane. Wierzę, że będę doświadczać tego więcej i więcej. Czuję, że to jest część mojego powołania, czyli prowadzenia ludzi do miejsca swojej prawdziwej tożsamości w Bogu i objawienia Jego miłości.

3.12.20133 (WTOREK)
Usłyszeliśmy, że przyjeżdża grupa, która jest szkolona przez Heidi Baker. Podczas przerwy na kawę mieliśmy przyjść i po prostu się nimi trochę zainteresować. Ja nie znoszę być osobą 'pierwszego kontaktu'. Stresuję się i nie mam o czym rozmawiać, ale jak muszę... to muszę. Stoimy z Kasią i chcemy nalać sobie kawy i nagle podchodzi dziewczyna i sama się przedstawia. Pierwsze pytanie jakie pada to skąd jesteśmy i ona na to, że też jest z Polski ! Zaczęłyśmy rozmawiać i tłumaczyła na czym polega ich pole misyjne, to była dobra rozmowa, ale co było najlepsze po rozmowie oni mieli się modlić o nas a my o nich. Zaczęliśmy się o nich modlić (o tą całą grupę), ale nie dali nam tak na prawdę dokończyć bo zaczęli kłaść na nas ręce, prorokować a młode wino zaczęło się lać strumieniami. Więc ludzie się śmiali i dostawali słowa zachęty, przy czym ja dostałam potwierdzenie dosłownie KAŻDEJ mojej modlitwy i każdego najmniejszego pragnienia, które wierzę, że Bóg włożył w moje serce... podczas Sukkot w Kaliszu poczułam wielkie złamanie dla dzieci bez rodziców. Ale w sumie każdemu się łamie serce na widok sierot. Ale tak czy siak obiecałam sobie, że będę poważnie traktować moje nawet malutkie przeczucia. I nagle koleś się o mnie modli i zaczyna mi o tym prorokować !
O tych dzieciach i o moim sercu dla nich. To było niesamowite. Wiele innych potwierdzeń dostałam ale to mnie chyba najbardziej zaskoczyło. Potem przyszli wieczorem na uwielbienie i zrobiliśmy coś takiego jak tunel modlitwy czyli ludzie robią tunel (my z Jesus-Haus) i Ci od Heidi przechodzili przez i my kładliśmy na nich ręce i modliliśmy się o nich, a oni od razu praktycznie padali pod mocą albo mieli swoje odchyły. Potem zamieniliśmy się i też mieliśmy swoje doświadczenie Ducha Świętego. Mi osobiście nic się nie manifestuje, jak coś mnie kiedyś położy na glebę to będzie musiał to być faktycznie Bóg ;)
Co jest niesamowite podczas Sukkot pierwsze słowo jakie dostałam to było, że jestem jak Heidi Baker i, że bardzo niedługo przyjdzie czas, że zrozumiem o co chodzi i co to słowo dla mnie znaczy. A ja faktycznie podczas ostatniego roku czytałam trochę o niej i dowiadywałam się. Bardzo mnie to dotknęło bo wiedziałam, że jadę do Herrnhut aby doświadczyć bożej miłości. A jej główne przesłanie to miłość. Ci ludzie są z "Iris Ministry" i bardzo poważnie biorę pod uwagę zrobienie trzymiesięcznego kursu w Mozambiku, który przygotowuje jakby do tej służby, którą oni teraz mają.... jest to bardzo kosztowane, ale jeśli Bóg mnie posyła, to czy jest coś niemożliwego ? :)
Tak sobie wyobrażam kościół, pełen radości, pełen Ducha, pełen mocy i miłości. Oni przynieśli tutaj to objawienie i tą radość. To był niesamowity dzień. Tak właśnie w Herrnhut zaskakuje mnie Bóg. Niby małe miasteczko, nikogo tu nie ma, ale cały czas spotyka się niesamowitych ludzi z dookoła świata, którzy przynoszą zupełnie nową perspektywę na chrześnijaństwo, na kościół na ... wszystko ! Jest to tak odświeżające i odnawiające, że czasami nie mogę się pozbierać z radości.

Poza tym co opisałam wiele razy zdarzało się, że znajdowałam kopertę pod drzwiami, a dzień wcześniej modliłam się, że jeśli nie dostanę pieniędzy to po prostu nie pojadę na konferencję bo nie mam za co. Tak było z drugą częścią konferencji 'Lwice'. I następnego dnia dostałam pieniądze aby pojechać. Ale nie tylko to zrobił Bóg żeby mnie tam wysłać. Zrobił także wiele innych i to jest oddzielne świadectwo. Byłam też wspierana przez przyjaciół z kościoła finansowo. Ogólnie nigdy na nic mi nie brakowało. Niesamowicie zawsze Bóg podawał mi pieniądze.
Przechodzę każdego dnia coś wyjątkowego. Doświadczam życia w społeczności, która jest rodziną w pełnym tego słowa znaczeniu. Co jakiś czas zdarza się jakiś wyjazd. Odwiedzają mnie moi przyjaciele. Czuję się kochana i pod pełną opieką ze strony Boga. Mam wrażenie, że tak wiele się zmieniło odkąd przyjechałam, moja relacja z Bogiem, moje podejście do kościoła, moje pojęcie o misjach, o ludziach. Wszystko się zmieniło i alleluja !!!
Chciałabym się podzielić jeszcze wieloma rzeczami, ale jest to trochę trudne, nie jestem zbyt systematyczna w pisaniu, ale staram się ! :)

pozdrawiam, kocham i błogosłwię,

aga :D

Jeden ze spacerów po Herrnhut i odkrywanie fajnych miejsc
Kasia moja podczas spaceru :)
Cmentarz
Sofia dziecko ludzi ze Stanów podczas szkoły uwielbienia
Domek w samym środku lasu :)
Opiekowałyśmy się dziećmi pewnego razu
Nasza ulica :) Cuuuuudowna !
Pomagaliśmy w przeprowadzce Simone 
Tristan i Roger na porannym uwielbieniu
Jabłka zebrane przez nas prosto z drzewa

Barbara i Bara, robiłyśmy razem apfel muse :)

1 komentarz:

  1. wow! jejku ile fantastycznych miejsc do fotografowania! AAAA i ten domek na drzewie, marzenie każdego malucha (mojego wewnetrznego tez xDD)

    OdpowiedzUsuń